Finansowe tarapaty zmuszają Mińsk do wyprzedaży kluczowych ze względu bezpieczeństwa narodowego firm. Na listę wielkiej białoruskiej prywatyzacji na lata 2011 – 2013 trafi m.in. Biełtransgaz, koncern odpowiedzialny za przesył gazu ziemnego z Rosji do Europy, w tym do Polski.
Pierwsi w kolejce do zakupu znów stoją Rosjanie, którzy już posiadają połowę akcji w firmie. Na inwestorów z Europy nie ma co liczyć. Na Zachodzie notowania prezydenta Aleksandra Łukaszenki drastycznie spadły wskutek represji wobec opozycji po wyborach z 19 grudnia. Nasilający się kryzys gospodarczy powoduje, że Mińsk natychmiast potrzebuje gotówki.
Białoruś zbliża się do bankructwa. Deficyt salda w handlu zagranicznym osiągnął rekordowy poziom, przekraczając 9 mld dolarów. Nieustannie rośnie panika wśród społeczeństwa, które masowo wykupuje nie tylko walutę w obawie przed dewaluacją białoruskiego rubla, lecz – wystraszone pogłoskami o podwyżce cen żywności – cukier i olej. W ubiegłym miesiącu wiarygodność kredytową Białorusi i jej banków obniżyły wszystkie trzy wielkie agencje ratingowe – Standard & Poor’s, Fitch i Moody’s.
Władze w Mińsku jak powietrza potrzebują inwestycji z zagranicy. W ciągu najbliższego roku planują zdobyć 6,4 mld dolarów zagranicznego kapitału, z czego połowę przyniesie prywatyzacja. Tym razem rząd nie może pozwolić sobie na porażki przy wyprzedaży państwowego mienia, jakich doznał w latach poprzednich. Jak relacjonował w lutym miński dziennik „Sowietskaja Bielorussija”, w ubiegłym roku ze 155 spółek przeznaczonych do prywatyzacji sprzedano zaledwie 10. Trudno bowiem znaleźć kupca na mniejszościowe pakiety akcji w przestarzałych molochach.
Reklama
Ale jak zaznaczyła w ubiegłym tygodniu szefowa Komitetu ds. Majątku Państwowego Natalia Żernosiek, nawet pomyślna sprzedaż 180 spółek w 2011 r. nie przyniesie zaplanowanych 3 mld dolarów. Żeby uzyskać tę kwotę, na sprzedaż zostaną wystawione dodatkowo takie łakome kąski jak telefonia komórkowa MTS oraz Biełtransgaz. Szczegółów sprzedaży na razie nie ma, bo decyzję w tej sprawie ma osobiście podjąć Łukaszenka. Białoruski prezydent w ubiegłym roku oświadczył, że Rosjanie mogą liczyć na poszerzenie udziałów w Biełtransgazie tylko pod warunkiem niższych cen na surowiec sprzedawany Białorusinom.
Reklama
Tymczasem Rosjanie już zapowiedzieli podwyżkę cen gazu z obecnych 185 dolarów za tysiąc metrów sześc. do 220 dolarów.
Dlatego kwestia sprzedaży białoruskich udziałów w Biełtransgazie będzie kartą przetargową w negocjacjach cen na gaz z Rosji na lata 2012 – 2014. Pacyfikacją opozycji, którą przeprowadził w grudniu Łukaszenka, odciął sobie drogę do finansowego ratunku na Zachodzie. W ten sposób Białorusini znów są skazani na łaskę Rosji, od której Mińsk usiłuje wyciągnąć 1 mld dolarów kredytu. Kolejne 2 mld rząd planuje dostać w ramach antykryzysowego funduszu Euroazjatyckiej Wspólnoty Gospodarczej (EaWG), w której również decydujący głos należy do Moskwy. Ta z kolei uzależnia pomoc finansową od przeprowadzenia przez Białoruś reform gospodarczych oraz prywatyzacji, w tym strategicznych zakładów sektora energetycznego, na które od dawna ostrzą zęby Rosjanie.