Niestety prognozy dla Chryslera są złe. Sprzedaż spadła mu o połowę już w listopadzie, a analitycy mówią, że najgorsze dopiero przed branżą motoryzacyjną. Drożejące paliwa i kryzys kredytowy na świecie, powoduje, że ludzie nie chcą kupować nowych aut. Zwłaszcza tych dużych i drogich, w których specjalizował się Chrysler.
Produkcja w 30 fabrykach koncernu stanie jutro. W najbardziej optymistycznym wariancie ruszy dopiero 19 stycznia. Pracownicy dostaną pieniądze, ale nie mają złudzeń - zwolnienia pójdą w tysiące etatów.
Pracę stracą nie tylko pracownicy Chryslera, ale również kooperanci. Całe miasteczka wyspecjalizowały się w dostawach dla branży. Takie zakłady rozsiane są po całym świecie i produkują różne podzespoły. Polska również to produkuje. Eksport związany z motoryzacją stanowi spory odsetek całego koszyka ekspotowego.
Niestety, nie ma nadziei na poprawę tego stanu. Wielkie koncerny motoryzacyjne zalegają z płatnościami kooperantom. Licząc tylko zaległości General Motors za okres do 31 grudnia, spółce brakuje w kasie 4 miliardów dolarów. Tymczasem amerykański Senat odrzucił projekt, który zakładał pomoc publiczną dla sektora.
Gigant okazał się molochem na glinianych nogach. Jedna z trzech największych spółek motoryzacyjnych w USA wstrzymuje produkcję. Dziesiątki tysięcy ludzi pracujących w zakładach Chryslera drży o posady. Koncern ogłosił, że nie wie, do kiedy potrwa przestój. Styczeń będzie przełomowy, bo pracownicy dowiedzą się, czy po miesiącu warto uruchamiać maszyny.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama
Reklama