"Raty zero procent" to pułapka. Gdy wczytamy się dobrze w umowy kredytowe banków to małymi literkami przeczytamy, że musimy zapłacić różnego rodzaju prowizje i ubepieczenia. Co gorsza, niektóre banki uzależniają wysokość tych prowizji od tego, czy będziemy korzystać z ich innych usług.

Tak - według raportu Expandera - robi na przykład Lukas Bank, który twierdzi, że bierze niską marżę - 0,5 proc. - udzielając kredytów hipotecznych. To prawda, ale bank nie chwali się przy okazji, że warunkiem skorzystania z niskiej marży jest posiadanie pięciu innych produktów Lukas Banku (np. kart kredytowych, lokat czy kont). Mało tego, klient musi zobowiązać się, że będzie korzystał z tych produktów co najmniej 5 lat.

Raport firmy Expander nie pozostawia na bankach suchej nitki również za to, że te wciskają ludziom rzekomo tanie karty kredytowe. Nordea Bank mami klientów niskim oprocentowaniem na swoich kartach - 12,5 proc. Tymczasem klienci posiadający takie karty muszą zapłacić obowiązkowe ubezpieczenie w kwocie 0,65 proc. wartości zadłużenia. Z kolei GE Money Bank kusi wydaniem darmowej karty kredytowej. Ale klient powinien też wiedzieć, że od drugiego roku korzystania z karty trzeba płacić 85 zł rocznie.

Nie lepiej jest z bankowymi lokatami. PKO BP niedawno reklamował się, że posiada ofertę lokat na 6 proc. rocznie. Mówił, że wystarczy przyjść do oddziału i zdeponować pieniądze w określonym czasie. Okres, w którym klienci mogli deponować oszczędności na tzw. Max Lokacie, wynosił 1,5 miesiąca. Problem w tym, że oprocentowanie było naliczane dopiero od momentu, gdy bank zakończył półtoramiesięczną akcję zbierania depozytów. Efekt jest taki, że pieniądze wielu Polaków przez półtora miesiąca leżały na kontach PKO BP bez żadnego oprocentowania.

Expander wytknął też Kredyt Bankowi, że reklamuje konta oszczędnościowe na 5 proc. rocznie. Bank jednak nie wspomina, że dotyczy to lokat przekraczających 100 tys. zł. Przy kwotach niższych oprocentowanie to wyniosi 4,25 proc. A jeśli saldo rachunku wyniesie 1000 zł lub mniej nie klient nie otrzyma od banku żadnych odsetek.

Wiele banków reklamuje się, że oferuje kredyt hipoteczny bez prowizji. Haczyk jest taki, że zamiast prowizji klient musi wykupić ubezpieczenie na życie lub od bezrobocia, którego koszt jest porównywalny z prowizją - pisze w raporcie Expander. Tak robi np. mBank. Kredytowca musi w mBanku zapłacić albo prowizję albo ubezpieczenie. Koszt obu jest taki sam i wynosi 1,5 proc. kwoty kredytu.









Reklama

Expander to firma doradztwa finansowego.