Michał Wojciechowski, analityk AMB Consulting studzi nastroje i podkreśla, że gorsze wiadomości nam nie grożą. Jednak powinniśmy przyzwyczaić się do wahań wartości złotego. "W wakacje za euro będziemy płacić od 4,30 zł do 4,55 zł" - ocenia. Skąd jednak takie wahania. Na naszym rynku, jak wszędzie, są spekulanci, którzy zadowolili się dotychczasowymi wzrostami. "Gdy oni się wycofują to nasza waluta traci na wartości, a trzeba pamiętać, że nasz rynek jest największy w regionie, stąd skala wahań" - dodaje Michał Wojciechowski.

Reklama

Do tego niepokojące wiadomości napłynęły ze Stanów Zjednoczonych. "Do pesymizmu skłaniały m.in. wypowiedzi z otoczenia prezydenta Baracka Obamy o ewentualnym wprowadzeniu kolejnego pakietu stymulacyjnego dla gospodarki. To wszystko zaszkodziło również naszej walucie i złoty przebił granicę 4,40 za euro" - mówi analityk Banku BGŻ Piotr Popławski.

W dłuższym okresie złoty ma silne argumenty przemawiające za jego wartością. "Po pierwsze naszej gospodarki bronią inwestycje infrastrukturalne w związku organizacją piłkarskich Mistrzostw Europy w 2012 roku". Istotne są też fundusze unijne denominowane w euro. Rząd regularnie wymienia je na złote, co umacnia naszą walutę.

>>> Rostowski nie wyklucza wyższych podatków

Jednak na solidne wzrosty złotego będziemy musieli zaczekać. "Największy wpływ ma jednak pogorszenie nastrojów na rynkach i obawy przed przedłużeniem się procesu ożywienia gospodarczego" - czytamy w analizie Wojciecha Smoleńskiego z Domu Maklerskiego IDM SA.