32-letni Jakub Dudziński jest właścicielem kramu na Stadionie Dziesięciolecia. Euro 2008, jak każda wielka impreza międzynarodowa z udziałem Polaków, dała mu nadzieję na duże zyski. Handlował flagami, koszulkami reprezentacji, kupił tysiące biało-czerwonych czapeczek i mnóstwo szalików. W przededniu piłkarskich rozstrzygnięć szło mu tak dobrze, że chciał kupować kolejną partię towaru. W poniedziałek został z bezwartościowymi biało-czerwonymi gadżetami, którymi może sobie co najwyżej udekorować mieszkanie. "Jestem bardzo zawiedziony. Z towarem, który upchnąłbym w dwa dni, będę musiał się męczyć miesiącami" – mówi DZIENNIKOWI.

Reklama

Ale wielu biznesmenów ma znacznie poważniejsze kłopoty. Wczoraj na Leo Beenhakkera najgłośniej pomstowali właściciele pubów. "W każdy wieczór, gdy grali Polacy, mieliśmy komplet, czyli ok. 200 osób. Na innych meczach jest o jedną trzecią mniej klientów" - mówi nam właścicielka baru sportowego Maracana w Warszawie Joanna Krasny.

Po Polakach płaczą też właściciele sklepów monopolowych. Każdy dzień gry biało-czerwonych dawał im kilkukrotność normalnych zysków. "W tydzień zarobiłem tyle co normalnie w cały miesiąc. Jeszcze kilka takich dni i byłoby rewelacyjnie" - mówi Artur Małolepszy, który prowadzi jeden z monopoli w Szczecinie.

To zjawisko jest znane na całym świecie: niedzielni kibice gotowi są przebierać się w barwy narodowe i upijać do nieprzytomności, dopóki ich drużyna gra w turnieju. Gdy odpada, piłką interesują się już wyłącznie fani i koneserzy.

"To jest biznes, w którym zarabia się na emocjach, jeśli emocji nie ma, to nie ma też zysku" - komentuje ekonomista Centrum im. Adama Smitha Andrzej Sadowski.

Kolejne gole tracone przez polską reprezentację do białej gorączki doprowadzały nie tylko drobnych biznesmenów. Włosy z głów darli również szefowie wielkich firm. Media Saturn Holding, właściciel marketów ze sprzętem RTV, liczył przed rozpoczęciem rozgrywek, że dzięki awansowi polskiej reprezentacji do drugiej rundy sprzeda kolejne tysiące telewizorów. "Mieliśmy już przygotowane niespodzianki i promocje dla kibiców związane z następnymi meczami polskiej reprezentacji" - informuje rzeczniczka prasowa firmy Wioletta Batóg.

W czasie gdy biznes liczył straty, przez cały dzień trwał cichy exodus kilkudziesięciu tysięcy kibiców, którzy pojechali za kadrą do Austrii. Na trasach między Klagenfurtem, a polską granicą roiło się od samochodów na polskich rejestracjach. W pociągach, busach i autokarach panowała cisza. "Wracamy na tarczy. Wszyscy głęboko pochowali biało-czerwone flagi, szaliki i koszulki" - opowiadał DZIENNIKOWI wracający z Klagenfurtu Tomasz Galiński z Warszawy.

Reklama

p

Jak się kręcił eurobiznes?

* 5 tys. telewizorów sprzedała sieć sklepów Media Markt tylko w ciągu jednego weekendu poprzedzającego rozpoczęcie mistrzostw. Nadchodzące mecze sprawiły, że sprzedaż telewizorów wzrosła o 300 proc. w stosunku do poprzedniego roku

* 35 milionów piw wypili Polacy podczas meczu Polska – Niemcy

* 2 tys. pasażerów przewoziły z Polski do Austrii pociągi PKP Intercity na jeden mecz biało-czerwonych

* 30 mln zł zarobiła telewizja Polsat na reklamach emitowanych w czasie meczów Euro 2008. To jednak wciąż za mało, żeby wyrównać wydatki na prawa do transmisji mistrzostw, które kosztowały telewizję ponad 50 mln zł

* 200 proc. – o tyle wzrosłyby obroty firm bukmacherskich, gdyby polska drużyna przeszła dalej, słaba drużyna wygenerowała „zaledwie” stuprocentowe wzrosty