Fundusz Gwarantowanych Świadczeń Pracowniczych musiał wydać dwukrotnie więcej pieniędzy na zaspokojenie roszczeń pracowników, którzy nie otrzymywali swoich świadczeń. Główną przyczyną wzrostu wydatków był kryzys gospodarczy. Potwierdzają to dane Państwowej Inspekcji Pracy. W ubiegłym roku aż o 63 proc. wzrosła liczba pracodawców, którzy nie wypłacili wynagrodzeń swoim podwładnym. Inspektorzy nakazali wypłatę świadczeń na kwotę 142 mln zł. Z kolei FGŚP wydał aż 190 mln zł na świadczenia pracowników firm, które są niewypłacalne.
"W I kwartale 2010 skutki kryzysu są już mniej odczuwalne, więc zmniejszyła się też liczba wypłat z FGŚP. Powoli wracamy do normy" - mówi Irena Wiaderna, zastępca dyrektora Krajowego Biura FGŚP. Podkreśla, że stan finansowy funduszu nie jest zagrożony. Dysponuje on bowiem rezerwą w postaci własnych środków. Według planu finansowego na 2010 rok ma być to kwota 1,4 mld zł.
Pakiet nie zadziałał
"Tak duże wydatki funduszu wskazują jednak, że w dobie kryzysu pracodawcy nie dbają o zachowanie miejsc pracy" - mówi Andrzej Radzikowski, wiceprzewodniczący OPZZ. O dopłaty do pensji pracowników zagrożonych zwolnieniem (również ze środków FGŚP) od końca sierpnia 2009 r. do połowy kwietnia 2010 r. ubiegało się tylko 139 firm. Fundusz podpisał 75 umów na kwotę 13,4 mln zł, choć do końca 2011 r. zarezerwowano na ten cel aż 950 mln zł.
"Niestety ustawa antykryzysowa, która wprowadziła to rozwiązanie, weszła w życie zbyt późno. Dodatkowo jest skomplikowana i narzuca zbyt wiele biurokratycznych obowiązków na firmy" - mówi Zbigniew Żurek, wiceprzewodniczący BCC.
Więcej informacji: Coraz więcej firm nie płaciło pensji
p