Gajęcka w wywiadzie dla "DGP" mówi wprost: "Nie wyraziłabym zgody na uczestniczenie EBI w takim przedsięwzięciu".

Dlaczego? Bo zadaniem EBI jest integracja Europy, a nie jej rozbijanie. "Tymczasem ta inwestycja jest energetyczną kurtyną, która dzieli Europę i nie zwiększa jej bezpieczeństwa energetycznego jako całości" - mówi.

Reklama

Marta Gajęcka to jeden z wiceprezesów EBI. Odpowiada za transeuropejskie sieci transportowe i energetyczne. Bez jej akceptacji bank nie da ani grosza na Nord Stream. "Przedłożenie zarządowi decyzji o ewentualnym uczestniczeniu w finansowaniu takiej inwestycji jak Gazociąg Północny wymaga mojego zatwierdzenia" - mówi.

Zapewnia, że jej opór przeciwko Nord Stream nie wynika z tego, że jest Polką. "To kwestia argumentów, a nie narodowości" - twierdzi Marta Gajęcka.

Na razie konsorcjum budujące Nord Stream nie zwróciło się do EBI z wnioskiem o pożyczkę. Teoretycznie powinno to zrobić, bo bank daje najtańsze kredyty. Konsorcjum musi szukać atrakcyjnych źródeł finansowania, bo budowa gazociągu może być zagrożona. Nieoficjalnie mówi się, że inwestycja, wyceniana na 7,4 mld euro, będzie nawet o kilka miliardów droższa.

Biznesplan tego projektu zakłada, że 30 proc. tej kwoty wyłożą akcjonariusze - m.in. Gazprom i niemieckie E.ON. Reszta ma pochodzić z pożyczek. Pierwszy etap inwestycji ma

>>>Więcej na ten temat przeczytasz tutaj