Konsorcjum Nord Stream bardzo poważnie podchodzi do polskich obaw dotyczących wpływu Gazociągu Północnego na dostęp do portów w Szczecinie i Świnoujściu - powiedział dyrektor spółki Dirk von Ameln. "Nie mamy interesu w tym, by dochodziło do konfliktów" - dodał. Ocenił on jednak, że same pomysły na rozbudowę w przyszłości portu w Świnoujściu nie są wystarczającym uzasadnieniem, by ingerować w środowisko naturalne i wkopać gazociąg na skrzyżowaniu jego trasy z torem wodnym.

Reklama

"Nord Stream zarabia na transporcie gazu. Jeśli położylibyśmy rurociąg tak, że mógłby zostać uszkodzony przez wpływające na mieliznę statki, to nie moglibyśmy przesyłać surowca. Mamy najlepszy interes w tym, by ułożyć rurę bezpiecznie. Chcemy móc wykorzystywać gazociąg bez ryzyka przez co najmniej 50 lat. Nie mamy żadnego interesu w tym, by dochodziło do konfliktów" - mówi von Ameln.

>>>PIS: Zablokować Gazociąg Północny

Według niego nie ma jednak szans, by mocno zanurzone statki z gazem dopłynęly do Gazoportu w Świnoujściu. "Nasze studium ryzyka uwzględnia statki o zanurzeniu do 13,5 metra. To odpowiada istniejącym planom dla portu w Świnoujściu, z którymi nas zapoznano. Są też pomysły, by pogłębić basen portowy. Ale można zadać pytanie, jak wówczas duże statki przepłynęłyby przez redę, która ma głębokość 14 częściowo 13 metrów? Nie byłoby tu dróg do i z portu. Samo pogłębienie basenu portowego zatem nie wystarczy" - twierdzi dyrektor Nord Stream

Von Ameln twierdzi też, że po stronie Polski stoją niemieckie urzędy. "Władze polskich portów mają tu też pełne poparcie niemieckich urzędów, które zapisały zastrzeżenia Polski w pozwoleniu na budowę gazociągu i żądają od nas odpowiednich dowodów. My zamierzamy je przedłożyć i - jeśli okaże się to niezbędne - pogłębimy gazociąg, tam gdzie to konieczne" - mówi.