Minister wskazał, że podwyżka płacy minimalnej, wbrew temu co sugerują niektórzy eksperci, nie będzie stanowić zagrożenia dla przedsiębiorców, ani nie wyhamuje wzrostu gospodarczego. Po pierwsze - jak zaznaczył - podniesienie płacy minimalnej w przyszłym roku najpierw do 2600 zł i w kolejnym kroku do 3000 zł brutto, oznacza wzrost o ok. 15 proc., co przy średnim wzroście płac w sektorze przedsiębiorstw, w których liczba pracujących przekracza 9 osób na poziomie 7-8 proc. rok do roku nie jest istotnym obciążeniem dla firm.
Po drugie - jak wskazał - beneficjentami ostatniej decyzji rządu będzie ok. 1,5 mln osób z 16 mln zatrudnionych w Polsce. - Nie jest to więc liczba, która w przypadku wzrostu płac o 250 zł miesięcznie, zdestabilizuje rynek pracy czy zagrozi bytowi firm - powiedział. Zauważył też, że krytycy podwyżki, z reguły zarabiają znacznie więcej, a wielu z nich za 1800 zł netto miesięcznie nie umiałoby się utrzymać.
- Ta podwyżka jest traktowana jako część procesów rozwojowych i gospodarczych, które rozpoczęliśmy po wyborach w 2015 roku - powiedział. Podkreślił, że już najwyższy czas, żeby Polska przestała być krajem taniej siły roboczej, ponieważ "jeżeli będziemy utrzymali wizerunek kraju o niskich pensjach, to będą przychodzili do nas inwestorzy z przedsięwzięciami o niskiej wartości dodanej". Podkreślił, że Polska potrzebuje inwestycji związanych z gospodarką 4.0 nakierowanych na robotykę, automatyzację i informatyzację, które umożliwią utrzymanie się na ścieżce szybkiego rozwoju i ogólny wzrost dobrobytu.
Zapytany czy nie obawia się, że podwyżka wyhamuje procesy inwestycyjne w rodzimych firmach, minister powiedział, że średni wzrost inwestycji jest na poziomie około 10 proc. i nie ma podstaw, by twierdzić, że on wyhamuje. Zwłaszcza - jak podkreślił - w firmach zatrudniających powyżej 50 osób, wzrost inwestycji w pierwszym półroczu tego roku wyniósł 19 proc.
Dodał, że małym firmom podwyżkę płacy minimalnej zrekompensuje zmniejszenie obciążeń związanych z ZUS. - Chcemy, żeby mali przedsiębiorcy płacili składki proporcjonalnie do dochodów, czyli ci, którzy zarabiają do 5650 zł płacili ok. 500 a nie jak obecnie sporo ponad 1000 zł - wyjaśnił.
Minister podkreślił też, że Polska jest krajem, w którym udział wynagrodzeń w stosunku do PKB jest jednym z najniższych w UE i wynosi 48 proc. - To oznacza, że nawet jeśli gospodarka rozwijała się szybko, to korzystali na tym właściciele kapitału, a nie pracujący - wskazał. Dodał, że nawet jeżeli ten udział zaczął w ostatnich latach rosnąć, to i tak jest on o 7-8 punków procentowych niższy niż w krajach wysokorozwiniętych. - Gospodarka ma pracować dla ludzi - podkreślił.
Zapytany o to, jak wzrost płacy minimalnej wpłynie na inflację, Kwieciński powiedział, że "będzie on ograniczony". Odnosząc się do opublikowanych w piątek danych GUS, z których wynika, że inflacja w sierpniu br. wniosła 2,9 proc. rdr wobec wcześniejszego szacunku na poziomie 2,8 proc. minister powiedział, że inflacja nadal jest w zakresie celu inflacyjnego, wynoszącego 2,5 proc. +/- 1 proc., a jej poziom nie jest szkodliwy dla gospodarki.
Przypomniał, że jeszcze niedawno mieliśmy deflację, która zdecydowanie gorzej wpływała na kondycję przedsiębiorców niż inflacja.