Pracodawcy, decydując się na wybór instytucji, która poprowadzi dla nich pracownicze plany kapitałowe, będą mieli nie lada kłopot. W pierwszym etapie każda z nich będzie miała czystą kartę. Nie ma jeszcze wyników inwestycyjnych, do których można by się odwoływać i porównywać z konkurencją. Ramy strategii inwestycyjnych też są sztywno określone przez ustawę o PPK i każdy subfundusz musi się w nich zmieścić. Jedyne parametry, które można jakoś już porównywać, to koszty bieżące, w które wchodzi m.in. opłata za zarządzanie, i profile ryzyka poszczególnych subfunduszy, które mogą się od siebie nieznacznie różnić.
Czym pracodawca mógłby się więc kierować przy wyborze PPK? Najprostszy sposób to porównać wszystkie subfundusze oferowane w ramach PPK, które są dostępne na portalu MojePPK.pl. To oficjalne źródło informacji, strona jest administrowana przez państwowy Polski Fundusz Rozwoju i znajdują się na niej najbardziej istotne dane ze wszystkich instytucji oferujących dziś pracownicze plany kapitałowe.
Sprawdziliśmy, jakimi kosztami mogą obciążyć uczestników planów poszczególne instytucje. Da się to zrobić na podstawie dokumentów z kluczowymi informacjami dla inwestorów, choć wszystkie instytucje zastrzegają, że wielkość tych kosztów jest na razie szacunkowa ze względu na brak historii inwestycji. Niemniej jednak daje to ogólne pojęcie, o jaką wartość może się pomniejszyć pula oszczędności odkładanych w PPK, bo koszty są potrącane z aktywów.
Instytucje zabiegają o klientów, tnąc opłaty za prowadzenie PPK
Pierwsze spostrzeżenie: choć ustawa narzuca instytucjom dość rygorystyczny limit opłaty za zarządzanie i premii za wyniki (odpowiednio 0,5 proc. i 0,1 proc. wartości zgromadzonych środków w funduszach), to jednak niektóre próbują na tym polu między sobą konkurować. Najlepszy przykład to oferta Aviva TFI, które w swojej prezentacji w ogóle nie uwzględniło opłaty za zarządzanie, bo nie zamierza jej pobierać do końca 2020 r. Dzięki temu w zestawieniu wszystkich 17 PPK wypada zdecydowanie najtaniej, pokazując tylko koszty dodatkowe, skalkulowane na podstawie rynkowych stawek. Innym towarzystwem, które deklaruje brak opłaty za zarządzanie, jest TFI PZU. W tym przypadku nie będzie ona pobierana do 30 czerwca 2020 r. Choć w swoich kluczowych informacjach instytucja zaprezentowała wielkość kosztów z uwzględnieniem opłaty.
Instytucje oferujące PPK (w większości to towarzystwa funduszy inwestycyjnych) próbują też kusić ograniczaniem opłat za wyniki. Ustawa zakłada, że można taką opłatę będzie naliczyć, jeśli będą one odpowiednio dobre, lepsze od średniej, ale cztery instytucje już zadeklarowały, że nie będą ich pobierać.
To, że instytucje już próbują przyciągać niskimi opłatami, jest zrozumiałe dla uczestników rynku funduszy. Marcin Dyl, prezes Izby Zarządzających Funduszami i Aktywami, zwraca uwagę, że robią to podmioty, którym rachunek ekonomiczny na to pozwala. Zawieszając opłaty, bardzo dokręcają śrubę konkurencji w warunkach i tak już niskich limitów narzuconych przez ustawę. Ponadto autorzy projektu PPK, definiując opłaty na rzecz funduszy, opierali się na funkcjonujących na rynku faktycznych kosztach za zarządzanie w produktach podobnych do PPK, jakimi są pracownicze programy emertytalne.
– Niższe opłaty to premia za długoterminowość. Fundusze, nazwijmy je, regularne, mają nieco wyższy pułap opłat, bowiem są produktami płynnymi, gdzie uczestnik może w każdej chwili wycofać środki. Dlatego zarządzający, mając perspektywę, że powierzone aktywa zostaną w funduszu na dłużej, może zaoferować niższe opłaty – mówi Marcin Dyl.
W podobnym tonie wypowiada się Małgorzata Rusewicz, prezes Izby Gospodarczej Towarzystw Emerytalnych (IGTE). Zwraca uwagę, że limit kosztów został ustalony na poziomie zbliżonym do obecnych opłat pobieranych przez OFE. A to, że instytucje finansowe oferujące PPK próbują wykorzystać wszystkie możliwości, by zdobyć klientów, również obniżając opłaty, jest naturalne.
– Stąd sytuacja, którą obserwujemy. Nie możemy zapomnieć, że deklaracja bardzo niskich opłat jest czasowa, a ponadto dotyczyć będzie niewielkich jeszcze aktywów, więc nie obciąży znacząco instytucji. Można się spodziewać, że podejmując decyzje o oferowaniu PPK, wszyscy zdawali sobie sprawę, że projekt będzie rentowny dopiero po kilku latach – mówi prezes Rusewicz.
Nasi rozmówcy są zgodni co do tego, że pracodawcy będą zwracali również uwagę na inne aspekty działania instytucji oferujących PPK. Według prezes Rusewicz dla wielu firm największym kłopotem będzie w ogóle wdrożenie planów i przeprowadzenie kampanii informacyjnej wśród pracowników. Dlatego każda instytucja, która będzie je w tym wspierać, może liczyć na dodatkowe punkty.
– Im więcej w tym zakresie będzie oferować, im bardziej odciąży przedsiębiorców, tym jej oferta będzie postrzegana jako korzystniejsza. Swoją drogą to właśnie pole jest doskonałym obszarem, gdzie branża może pokazać swoją odpowiedzialność i budować zaufanie – ocenia prezes IGTE. Marcin Dyl dodaje, że poza ceną nieco ważniejszymi wskaźnikami są: jakość, doświadczenie, marka, stabilność zespołu i komunikacja z klientami, w tym przypadku z pracodawcą i z samymi uczestnikami programu. Wszyscy oczekują wsparcia, jasnych, rzeczowych materiałów, wykorzystania nowoczesnych kanałów dostępu, dyspozycyjności. – Bardzo ważna też będzie obsługa posprzedażowa, ponieważ pracodawca może w każdej chwili zmienić instytucję finansową – podkreśla prezes IZFiA.