Politycy PO, PSL, SLD i PJN zamierzają pomóc tym, którym zawirowania na rynku walutowym utrudniają życie, bo wzięli kredyty hipoteczne, denominowane głównie we frankach szwajcarskich. Partie nie wiążą swojej aktywności na tym polu, ze zbliżającymi się wyborami parlamentarnymi.
Na razie - jak wynika z danych Krajowego Rejestru Długów - odsetek zagrożonych kredytów hipotecznych we frankach jest niewielki, stanowi 1,34 proc. wszystkich zagrożonych kredytów. KRD podkreśla jednak, że odsetek ten rośnie - na początku 2009 r. tylko 0,8 proc. kredytów we frankach było zagrożonych.
W piątek za szwajcarską walutę płacono nawet 3,37 zł. Dzień wcześniej frank kosztował jeszcze więcej 3,39 zł, czyli najwięcej w historii. Im frank jest droższy, tym zmartwienie około 700 tys. Polaków zadłużonych w tej walucie, rośnie.
W najgorszej sytuacji są ci, którzy zaciągnęli kredyt walutowy w II i III kwartale 2008 r., wtedy frank szwajcarski kosztował ok. 2 zł. Z danych Krajowego Rejestru Długów wynika, że takich osób jest ok. 100 tys. Z powodu silnego umocnienia franka są winne bankom więcej, niż wynosi cena nieruchomości, na zakup, której zaciągnęli pożyczkę.
Raty od tych kredytów szybko rosną, po kieszeni uderza kredytobiorców wysokość spreadów, czyli różnica między ceną kupna a sprzedaży waluty, potrzebnej do spłaty pożyczki. Wysokość spreadów nie jest określona w umowach kredytowych, może być, więc dowolnie ustalana przez bank. Według Ministerstwa Gospodarki, różnice spreadów w bankach wahają się od kilku do nawet kilkudziesięciu groszy.
Pierwszą partią polityczną, która przejęła się losem kredytobiorców był PSL. Przed rokiem Ludowcy przedstawili projekt ustawy, ograniczającej spready, ale nie zyskał on aprobaty innych partii.
Obecnie, kiedy kurs szwajcarskiej waluty sięgnął rekordowy poziom, wróciły pomysły polityków, by pomóc kredytobiorcom. Przed dwoma tygodniami PSL złożył w Sejmie poprawki do ustawy Prawo bankowe, dotyczące spłaty kredytów hipotecznych.
Propozycja Ludowców miała dać kredytobiorcy wybór: możliwość spłacania rat w walucie, bez dodatkowych bankowych opłat i kosztów lub rozliczenia po kursie średnim NBP albo danego banku.
Poprawki zostały jednak odrzucone. Kilka dni później senatorowie PSL próbowali ponownie je wprowadzić, tym razem w Senacie. Uzyskali tylko poparcie senatorów PiS - za małe, aby zmienić ustawę.
Teraz pomóc kredytobiorcom chce Platforma, złożyła w Sejmie nowelizację ustawy o kredycie konsumenckim. W projekcie, który może być rozpatrywany przez Sejm w tym tygodniu, znajdują się podobne rozwiązania jak w tzw. "rekomendacji S" Komisji Nadzoru Finansowego z 2009 r., która przewiduje, że klient zadłużony w walucie może spłacać kredyt bezpośrednio np. we frankach czy euro.
Obecnie, zgodnie z "rekomendacją S", klient może spłacać raty kredytu hipotecznego w walucie, którą kupi np. w kantorze, ale bank za wystawienie aneksu do umowy kredytowej pobierze wysokie opłaty. Platformie chodzi o to, aby wyeliminować drogie aneksy.
Według posła PO Sławomira Neumanna banki obeszły "rekomendację S", wprowadzając bardzo wysokie opłaty za indeksowanie umów. PO chce, by klient mógł taniej niż w banku kupić walutę np. w kantorze i przynieść ją, aby spłacić ratę kredytu. Zdaniem Neumanna z czasem bankom nie będzie się opłacało przyjmować gotówki od kredytobiorców, ponieważ utrzymanie walutowych kas jest drogie, a w konsekwencji będzie mniej korzystne niż spłaszczenie przez nie spreadów.
Także opozycja zamierza rozwiązać problemy Polaków zadłużonych w obcej walucie. Posłowie SLD poinformowali w ubiegłym tygodniu, że przygotowują projekt ws. spreadów. Pomysł zakłada m.in. wpisywanie do umów kredytowych ich maksymalnej wysokości. Ponadto kredytobiorca, który zawiera umowę będzie wiedział, jaka może być maksymalna wysokość raty kredytu.
Sojusz chciałby też, aby kredytobiorca miał możliwość alternatywnego spłacania kredytu: albo wpłaca na rachunek obsługujący kredyt hipoteczny złotówki, które są zamieniane na franka szwajcarskiego lub wpłaca na subkonto do takiego rachunku np. franki kupione w kantorze.
Natomiast PJN, aby ulżyć osobom spłacającym kredyty walutowe, zaproponował na wzór węgierski, by ci, którzy są zadłużeni we frankach spłacali raty kredytów po stałym kursie szwajcarskiej waluty - 2,75 zł. Różnicę pokrywałby Skarb Państwa, a po 2015 r. zwróciliby ją kredytobiorcy.
Poseł PJN Paweł Poncyliusz podkreślił, że choć propozycja przypomina rozwiązania wprowadzone na Węgrzech, to jednak pieniądze Skarbu Państwa na wyrównanie kursu nie byłyby darowane kredytobiorcom. "Różnica wraz z odsetkami spłacana musiałaby być po 2015 r." - tłumaczył Poncyliusz.