Zwrot na rynku przyniosło spotkanie Angeli Merkel z Nicolasem Sarkozym i deklaracja kanclerz Niemiec w sprawie szybkiej pomocy dla Grecji - ocenił analityk DM BOŚ Marek Rogalski. "Niemcy zrezygnowali z upierania się, by zaangażować inwestorów prywatnych do pomocy Grecji" - podkreślił. Jego zdaniem, oznacza to, że wszystko zbliża się do zatwierdzenia konkretnej, drugiej pożyczki dla Aten.

Reklama

"Jakiś przełom już następuje i w najbliższych dniach nie ma raczej szans na pobicie czwartkowych szczytów.(...) To jest zmiana i widać ją już na rynku - umocnienie się euro do dolara i zwłaszcza do franka. Więc i w kraju złoty zaczyna się umacniać" - ocenił Rogalski. Przypomniał, że frank w pewnym momencie w piątek kosztował już 3,26 zł, choć wrócił do poziomu 3,28 zł.

"Mógłbym podjąć takie ryzyko, że na przełomie czerwca i lipca będziemy forsowali poziom 3,20 zł za franka" - dodał Rogalski. Jego zdaniem, jedyne ryzyko w najbliższych dniach, to ryzyko związane z działaniami samej Grecji, bo nie potwierdziły się spekulacje, że tekę ministra finansów obejmie były wiceprezes EBC. "To oznacza, że albo tego nie chciał, albo w samej rządzącej partii PASOK był opór. Jeżeli dojdzie do rozłamu w partii, to rząd upada, a Grecja bankrutuje" - ocenił analityk.

Z kolei przed przewalutowaniem kredytów we frankach przestrzega analityk Open finance Marcin Krasoń. "Wielu kredytobiorców, którzy zadłużali się, gdy frank był dużo tańszy, zastanawia się w takiej sytuacji, czy nie zrezygnować z kredytu walutowego i nie przejść na złotego. Odpowiedź na takie dywagacje jest jednoznaczna: nie" - podkreślił Krasoń.

Podał przykład kredytu hipotecznego we franku, zaciągniętego w czerwcu 2006 r., czyli w pierwszej fazie boomu nieruchomościowo-kredytowego po kursie 2,60 zł, w wysokości 300 tys. zł, na 30 lat w ratach równych z marżą 1,5 p.p.

"Okazuje się, że gdyby dziś chcieć przewalutować ten kredyt, trzeba się liczyć ze wzrostem raty kredytowej o 56 proc. W przeliczeniu na złote kredytobiorca jest dziś (po pięciu latach spłaty) winien bankowi 357 tys. zł i to taki kredyt w złotych musiałby zaciągnąć" - podkreślił Krasoń.

Analityk przypomniał, że dopóki stopy procentowe w Szwajcarii będą niskie, a w Polsce wysokie, dopóty przewalutowanie kredytu z franka na złotego będzie się wiązać ze wzrostem raty. Z kolei rosnący kurs franka sprawia, że - w przeliczeniu na złote - jesteśmy bankowi winni coraz więcej, co stanowi nie lada problem, gdyby ktoś chciał zmienić mieszkanie lub po prostu spłacić kredyt przed czasem.

Reklama

Na zjawisko wzrostu kwoty zadłużenia zwraca też uwagę Krajowy Rejestr Długów. Jak podał KRD, ok. 100 tys. osób zaciągnęło pożyczki we frankach w II i III kwartale 2008 r. po kursie oscylującym wokół 2 zł. Dziś wartość ich kredytów wzrosła więc z 38 mld zł do 60 mld zł, a comiesięczne raty o kilkaset złotych.

Wartość niespłacanych w terminie rat kredytów bankowych przekracza już 31 miliardów złotych, z tego powodu w ubiegłym roku banki spisały na straty ponad 7 miliardów złotych - ocenił dla KRD prof. Dariusz Filar, członek Rady Gospodarczej przy Premierze. Filar zaznaczył, że chodzi głównie o kredyty konsumpcyjne, jednak, jego zdaniem do osób, którym grozi przekredytowanie trzeba będzie zaliczyć tych, którzy zaciągnęli kredyty hipoteczne w frankach przy kursie ok. 2 zł.

W ocenie prezesa KRD Adama Łąckiego, statystyki są bardzo niepokojące, mimo że na razie zagrożone kredyty hipoteczne to tylko 1,85 proc. wszystkich udzielonych pożyczek, a w przypadku kredytów we frankach szwajcarskich tylko 1,34 proc. Łącki zwrócił jednak uwagę, że wskaźnik ten cały czas rośnie, bo na początku 2009 r. tylko 0,8 proc kredytów we frankach było zagrożonych.(PAP)

wkr/ mki/ mag/