- Opracujemy system kredytów i pożyczek wspierających zakup instalacji, mikroinstalacji dla małych i średnich przedsiębiorstw oraz gospodarstw domowych. Zaangażujemy w to Bank Gospodarstwa Krajowego i sektor bankowy, tak aby Polacy mogli uzyskiwać finansowanie na budowę instalacji służących produkcji zielonej energii - powiedział szef Porozumienia.
- We współpracy z uczelniami uruchomimy masową budowę odnawialnych źródeł energii dla małych i średnich przedsiębiorstw oraz gospodarstw domowych. Przede wszystkim dla 5 mln domów jednorodzinnych.(...) Zapewnimy Polakom realne prawo i możliwość produkowania energii elektrycznej na własne potrzeby, a także możliwość sprzedaży jej nadwyżek. Zniesiemy bariery prawne utrudniające instalację odnawialnych źródeł energii - dodał.
Gowin podkreślił, że obóz rządzący chce w ten sposób obniżyć ryzyko wzrostu cen energii i równocześnie zapewnić Polsce i Polakom bezpieczeństwo energetyczne. Powtórzył, że zgodnie z zapowiedziami rządu, nie będzie wzrostu cen prądu ani dla odbiorców indywidualnych, ani dla odbiorców zbiorowych.
W środę, premier Mateusz Morawiecki zapewnił w Sejmie, że w przyszłym roku prąd nie zdrożeje.
Wcześniej minister energii Krzysztof Tchórzewski zapowiedział, że jego resort szykuje propozycje, które uchronią Polaków przed wzrostem cen energii. - Mamy kilka wariantów rozwiązań, ale każdy z nich zakłada, że rachunek za energię elektryczną w polskich gospodarstwach domowych nie wzrośnie w 2019 r. w stosunku do tego roku – mówił.
Powiedział, że "najdalej jesteśmy w przygotowaniu ws. rekompensat".
Jak wyjaśnili przedstawiciele Ministerstwa Energii rekompensatami będą objęte gospodarstwa domowe, sektor MŚP, hospicja czy domy opieki społecznej. System będzie obowiązywać przez rok, a jego koszt ma sięgnąć - według ministerstwa 4-5 mld zł.
Z rekompensat będą wyłączone firmy, które korzystają z pomocy de minimis, a także podmioty, które mają wieloletnie umowy na dostawy prądu. Według resortu, w tym ostatnim przykładzie oferowane ceny za energię są "na tyle atrakcyjne, że nie zachodzi potrzeba wspierania ich w ramach tego sytemu".
W przypadku gospodarstw domowych, rekompensaty będą naliczane "automatycznie". Z kolei w przypadku firm, będą one musiały wystąpić z odpowiednim wnioskiem. Rekompensaty mają zacząć być wypłacane w kwietniu 2019 r.
Ministerstwo wyjaśniło, że do specjalnie powołanego funduszu rekompensat trafią środki ze sprzedaży uprawnień do emisji CO2, darowizny i zapisy, czy wpłaty z koncernów energetycznych posiadających powyżej 1 mln klientów.
Minister Tchórzewski zwrócił się do spółek energetycznych, aby te znalazły oszczędności, które mogłyby przeznaczyć na rekompensaty. W przyszłym roku ma być to ok. 1 mld zł. - W ramach ME wyceniliśmy, jeśli chodzi o możliwości spółek energetycznych, że te oszczędności są możliwe na ok. 1 mld zł - powiedział.
Środki ze spółek energetycznych mają zasilić Fundusz Efektywności Energetycznej i Rekompensat. Po ujawnieniu informacji o możliwości zasilenia miliardem złotych Funduszu Efektywności Energetycznej i Rekompensat przez spółki energetyczne prezes Urzędu Regulacji Energetyki wezwał firmy do przedstawienia szczegółowych informacji na temat możliwych oszczędności.
W ocenie URE pojawiająca się możliwość oszczędności wskazuje, że przedsiębiorstwa energetyczne powinny ponownie przeanalizować i skorygować wnioski taryfowe. Prezes URE oczekuje na odpowiedzi przedsiębiorstw do 18 grudnia br. W połowie listopada firmy energetyczne złożyły wnioski taryfowe na sprzedaż energii na przyszły rok: PGE Obrót, Energa Obrót, Tauron Sprzedaż i Enea. Spółki chciały wprowadzić średnio 30 proc. podwyżki.
Minister energii podał, że za wzrost cen prądu odpowiada m.in. rosnąca cena uprawnień do emisji CO2. Jest ona szczególnie istotna dla gospodarek opartych głównie na paliwach kopalnych, węglu. Według wyliczeń ME cena energii w taryfie G w 2019 r. może wynieść 302 zł/MWh wobec 242,2 zł/MWh w 2018 r. W stosunku do 2013 r. wzrost cen energii w taryfie sięgnie w przyszłym roku około 7 proc. Taryfą G objęte są przede wszystkim gospodarstwa domowe.
Premier Morawiecki zarzucił w środę w Sejmie obecnej opozycji, że w 2008 r. jej rząd nie zawetował polityki klimatycznej, co było skandalem i obecny rząd znalazł się w niezwykle trudnym położeniu. Nie udało się uzyskać derogacji do normalnej transformacji naszej energetyki, "w ramach naszych realiów" - górnictwa węgla kamiennego i brunatnego, które - zdaniem premiera - są ważnymi działami naszej gospodarki.
W 2008 r. Polska poparła unijny pakiet klimatyczno-energetyczny, który służy m.in. obniżeniu emisji CO2 w UE o 20 proc. do 2020 r. Podstawowym narzędziem UE służącym do zmniejszania emisji CO2 jest system handlu uprawnieniami do emisji (EU ETS). Wprowadzono bowiem limit łącznych emisji niektórych gazów cieplarnianych emitowanych przez instalacje objęte systemem.
W ramach wyznaczonego limitu firmy otrzymują lub kupują uprawnienia do emisji, którymi mogą handlować zgodnie ze swoimi potrzebami.
Mogą też kupować ograniczone ilości międzynarodowych jednostek emisji pochodzących z projektów mających na celu ograniczenie zużycia energii na całym świecie. Ograniczenie całkowitej liczby dostępnych uprawnień do emisji gwarantuje, że mają one pewną wartość. Co roku każde przedsiębiorstwo musi umorzyć liczbę przydziałów wystarczającą na pokrycie jego całkowitych emisji. W przeciwnym wypadku nakładane są wysokie grzywny. Jeżeli przedsiębiorstwo zmniejszy swoje emisje, może zatrzymać dodatkowe uprawnienia w celu pokrycia swoich potrzeb w przyszłości albo sprzedać je innemu przedsiębiorstwu, któremu tych uprawnień zabrakło.
W związku z reformą EU ETS wpływ cen uprawnień będzie rosnąć. Dotąd, bowiem polska energetyka konwencjonalna korzystała ze stale malejącej liczby darmowych uprawnień do emisji. W przyszłym roku system ten będzie wygaszony, a to oznacza, że trzeba będzie ponosić koszty drożejących pozwoleń. Minister przedsiębiorczości i technologii Jadwiga Emilewicz tłumaczyła w piątek, że Polsce skończyła się pula darmowych uprawnień do emisji CO2, w związku z tym nasz kraj musi zacząć za nie płacić. Jej zdaniem "być może pulę Polska mogłaby mieć nieco wyższą, gdyby poprzedni rząd się nieco lepiej spisał w negocjacjach na ostatniej prostej".
W polskim przypadku, gdzie węgiel kamienny i brunatny stanowiły niemal 80 proc. produkcji energii elektrycznej ceny uprawnień mają bardzo silny wpływ z jednej strony na rentowności przedsiębiorstw energetycznych jak i ceny energii dla odbiorców. W ciągu ostatniego roku uprawnienia zdrożały ok. trzykrotnie, do poziomu niemal 20 euro w październiku 2018 r. Wzrost cen uprawnień i wzrost cen węgla powoduje, że ceny energii rosną.