Komisja Nadzoru Finansowego od dawna zastanawia się, co zrobić, żeby ograniczyć sprzedaż przez banki kredytów walutowych. Narodowy Bank Polski popiera tę inicjatywę, ale oficjalnie nie chce ingerować w politykę nadzoru.
"Wzrost kredytów w walutach obcych osłabia transmisję polityki pieniężnej. Jedną z rzeczy, jaką możemy robić, by temu zapobiegać, to trwać przy płynnym kursie walutowym, tak by nie tworzyć wrażenia, że ryzyko po stronie kursu maleje" - uważa prezes NBP Marek Belka. Już wcześniej twierdził, że kredyty walutowe są zagrożeniem nie tylko dla sektora bankowego, ale też dla całej gospodarki. Jego zdaniem mają również istotny wpływ na politykę prowadzoną przez bank centralny.
Zagrożenie może się bowiem pojawić po podwyższeniu przez RPP stóp procentowych. To spowodowałoby wzrost (i tak dużych) różnic w oprocentowaniu między kredytami walutowymi a złotowymi. Mogłoby to być na tyle znaczące, że banki znów wróciłyby do kredytowania w euro czy frankach.
Na razie Marek Belka nie widzi zagrożenia ze strony wzmożonej akcji kredytowej w walutach w polskich bankach. NBP jest jednak zadowolony z podejmowanych przez KNF inicjatyw, które będą ograniczały rynek kredytów walutowych w Polsce.
KNF nie przedstawiła ostatecznej wersji nowej rekomendacji S II. Banki jednak już wiedzą, że prędzej czy później będzie musiała wejść ona w życie. Do początku tego tygodnia trwały targi między Związkiem Banków Polskich a komisją o jej poszczególne zapisy. Trudno powiedzieć, jaki będzie ich efekt. Z jednej strony nadzór łatwo nie odpuszcza, co na własnej skórze odczuli bankowcy, którzy negocjowali warunki rekomendacji T. Ale ostatnio nieco ustąpił – nie wprowadził zapowiadanego wcześniej podwyższenia wagi ryzyka dla kredytów walutowych w kapitałach banków do 100 proc.
Na razie banki przygotowują się na wejście w życie pozostałych zapisów rekomendacji T. Wprowadzą one surowsze zasady oceniania zdolności kredytowej klientów ubiegających się o kredyt walutowy." Propozycje nadzoru uderzają głównie w te banki, które nie wyciągnęły lekcji z kryzysu i mimo wszystko udzielały pożyczek walutowych. Teraz będą musiały dość szybko zmieniać ofertę na kredyty złotowe, a to oznacza dla nich spore straty" - mówi szef bankowości detalicznej jednego z banków.