Coraz więcej firm zachęca swoich podwładnych do zaszczepienia się. Niektóre (m.in. Volkswagen Polska, OBI) przyznają dodatkowe dni wolne, inne stosują zachęty finansowe (np. dodatki, rozszerzone benefity itp.). Celem jest oczywiście przeciwdziałanie pandemii i zatrzymanie transmisji wirusa w zakładach pracy. Problem w tym, że takie działania mogą narażać firmy na odpowiedzialność odszkodowawczą.
Pracodawcy muszą bowiem przestrzegać zasady równego traktowania w zatrudnieniu. Szczepienie nie jest obowiązkowe i trzeba liczyć się z tym, że pracownicy, którzy nie chcą lub nie mogą go przyjąć, będą dochodzić rekompensaty. Dotyczy to w szczególności przypadków, gdy firma przyznaje z tego tytułu bonusy, np. finansowe. Udzielenie dnia wolnego wydaje się mniej ryzykowne, ale nawet w tym przypadku nie da się wykluczyć roszczeń.

Jest projekt

Reklama
Na tak zaawansowanym etapie programu szczepień te prawne wątpliwości trudno będzie wyeliminować. A problem będzie zapewne narastał, bo 17 maja ruszą – na razie pilotażowo – szczepienia w zakładach pracy. Próbę uregulowania, przynajmniej częściowo, tej kwestii podjęli posłowie Lewicy. Złożyli w Sejmie projekt, który przewiduje, że dzień przyjęcia szczepionki będzie wolny dla zatrudnionych na umowie o pracę oraz zleceniobiorców – z prawem do wynagrodzenia. Wystarczy, że przedstawią pracodawcy skierowanie na szczepienie (najpóźniej dzień przed przyjęciem preparatu). – Wyznaczone przez system terminy przypadają często w środku dnia, gdy wiele osób pracuje, a nie chcą wykorzystywać urlopu – zwraca uwagę Agnieszka Dziemianowicz-Bąk, posłanka Lewicy.
Reklama