Dawno, dawno temu...
Miał wiele nazw: bajarz, wajdelota, trubadur, gawędziarz. Wciąż w drodze lub przeciwnie – wrośnięty w daną społeczność.Opowiadacz to zawód stary jak świat. A jednocześnie nowy, bo chociażby media spowodowały, że zdążyliśmy już o nim zapomnieć. – Będąc w sądzie na sprawie spadkowej, zapytany o zawód odpowiedziałem: opowiadacz. Sędzina spojrzała groźnie i stwierdziła: nie ma takiego zawodu. – No dlaczego... jest... nowy... – odparłem. Widać uznała, że robię sobie żarty z wysokiego sądu, bo kazała mi stanąć porządnie. Była wyraźnie oburzona... – wspomina Jarek Kaczmarek ze stowarzyszenia Grupa Studnia O skupiającego zawodowych opowiadaczy. Jak podkreśla, opowiadacz to profesja w pełni profesjonalna.
...za górami, za lasami...
W niepiśmiennych społecznościach opowiadacz, oprócz dostarczania rozrywki, był nośnikiem wiedzy gromadzonej przez pokolenia. Obok tradycyjnych opowiadaczy, po dziś dzień żyjących np. w afrykańskich plemionach czy tureckich miasteczkach, swoje miejsce znaleźli ci, co wskrzeszają zagubioną już tradycję. W Polsce to nowość, istnieją tylko dwie formacje zajmujące się zawodowo opowiadaniem. Na świecie jednak ten nurt przeżywa bujny rozkwit, zwłaszcza w Stanach Zjednoczonych, Wielkiej Brytanii i Francji. Organizuje się festiwale ( w samej Francji jest ich 300 rocznie). Na uniwersytetach powstają wydziały storytellingu kształcące wykwalifikowanych adeptów tej sztuki.
Ale gdzie się opowiada? Przyjazne opowiadaniu są małe, kameralne księgarnie, kawiarnie, kluby literackie itp. Latem taką imprezę można zorganizować na świeżym powietrzu, choćby na podwórku. – Opowiadanie daje wolność przestrzeni, można je zorganizować wszędzie. Trzeba mieć tylko pomysł, formułę – twierdzi Jarek Kaczmarek. A że w zawodzie opowiadacza ważną rolę odgrywa aspekt edukacyjny, do miejsc występów czy warsztatów dodać trzeba też szkoły, muzea i biblioteki. Chcąc zostać opowiadaczem, nastaw się na pracę wieczorem. Choć, jak mówi Kaczmarek, wieczory opowieści niekoniecznie robi się wieczorem...
Co za historia...
– W naszej pracy spotykają się działania wykraczające poza samo opowiadanie – podkreśla Jarek Kaczmarek. Profesjonalny opowiadacz musi być również reżyserem i menedżerem, a także scenarzystą, scenografem i animatorem. Jest pomysłodawcą i organizatorem spektaklu, zwykle określanego mianem wieczoru opowieści lub widowiska narracyjnego. Tworzy bądź przekształca opowieść, dobiera kostiumy, rekwizyty, muzykę... Słowem: decyduje o całej oprawie przedsięwzięcia. Na koniec musi zadbać o miejsce i widza. Znaleźć pieniądze i zadbać o promocję. Całość musi współgrać ze sobą. Dobry opowiadacz wie, gdzie, do kogo i z jaką historią trafić, by opowiadanie skończyło się sukcesem.
Kto może zostać opowiadaczem? – Każdy potrafi zajmująco i interesująco opowiedzieć historię, która mu się zdarzyła, którą ma przed oczami – mówi Jarek Kaczmarek. – Tajemnicą jest, by poruszyć żywą strunę w sobie i słuchaczach, a to nie wymaga rozbudowanego warsztatu czy techniki. Samo opowiadanie nie musi być wirtuozerskie, wycyzelowane, może być zwyczajne – podkreśla. Praktycznie w każdym zawodzie może się przydać warsztat i umiejętność konstruowania opowieści – począwszy od biznesu, dziennikarstwa, aż po pracę w szkole czy w muzeum.
Co między bajki włożyć
Najważniejsze to wybranie takiej historii, która poruszy i mówiącego, i słuchających. Opowiadacze poruszają najbardziej istotne zjawiska ludzkiego istnienia: miłość, śmierć, erotykę... Sięgają po baśnie i podania z różnych szerokości i długości geograficznych, tworzą też własne. Jak mówi Kaczmarek, warto podążać ścieżką swoich zainteresowań. Ktoś interesuje się fotografią, ktoś inny sztuką kulinarną czy kulturą danego kontynentu. Wokół tych zagadnień można zbudować fascynujące opowieści.
„Departament poszukiwań rozkoszy doskonałej” to tytuł autorskiego projektu Kaczmarka. Erotoman gawędziarz?
– Erotyka to takie mityczne uniwersum, gdzie spotykają się zagadnienia interesujące i dotykające każdego – stwierdza autor. – Brakuje nam ciekawych opowieści erotycznych. Większość jest na poziomie soft porno albo Harlequina – stwierdza ze smutkiem.
Opowieść o prawdziwym szaleństwie
Nikt nie zostanie zdyskwalifikowany za brak iskry bożej. Istnieje jednak zestaw cech sprzyjających wykonywaniu tej profesji: – Trzeba mieć w sobie odrobinę szaleństwa, wyobraźni, aktywności, żeby pójść w stronę nieprzetartych ścieżek, które trzeba samemu wytyczyć. A to trudne – ostrzega Kaczmarek.
Wydziałów storytellingu na polskich uniwersytetach jeszcze nie ma. Można natomiast skorzystać z warsztatów organizowanych przez opowiadaczy chcących zachęcenia innych do uprawiania tej sztuki. Ćwiczyć też można samemu. Członkowie Studni O polecają mówienie w wymyślonym, nieistniejącym języku (swój nazwali Gromlo). Takie ćwiczenie pozwala skupić się na pozawerbalnym wymiarze opowieści – intonacji, melodyce, komunikatywności, ekspresyjności, rytmie... Bo choć nie ma reguły, jak opowiadać, i każdy może robić to po swojemu – te aspekty są istotne. W jakich proporcjach, każdy zdecyduje indywidualnie. Jarek Kaczmarek radzi też: – Aby opowiadać, trzeba po prostu... opowiadać. Przede wszystkim sprawdzić, jak odnajdujemy się w takiej sytuacji, poznać swoje mocne i słabe strony. Dobrym pretekstem ku temu jest zorganizowanie imprezy, np. z okazji zbliżających się walentynek. Zaproś znajomych, przygotuj dwie – trzy opowieści, np. o miłości. Zobacz, co spotyka się z żywą reakcją, a co nie...
Ja też tam byłam, miód i wino piłam...
Widowisko narracyjne zazwyczaj unika klasycznego podziału na scenę i widownię. Zdarza się, że przyjmuje formę wzorowaną na dawnej biesiadzie – z jedzeniem i towarzyszeniem muzyki. Na dwie edycje tak zorganizowanego warszawskiego festiwalu Sztuka Opowiadania przybyły tłumy. Czy jednak z bycia opowiadaczem da się żyć?
– Udaje mi się to od półtora roku – mówi Kaczmarek. Honoraria są różne. Bywają występy „po znajomości” za 150 zł, innym razem wynagrodzenie wyniesie tysiąc zł za występ – wylicza. – Warto czasem wystąpić za symboliczną kwotę, bo po takim spotkaniu może pojawić się inna ciekawa oferta za dużo lepsze pieniądze. Zajęcie to można łączyć też z innym. Najważniejsze, by punktem wyjścia była autentyczna potrzeba i pasja opowiadania – podkreśla.
Koniec, bomba, kto nie czytał – ten trąba.