W lutym tego roku kanadyjska firma Element AI, zajmująca się dostarczaniem rozwiązań z zakresu sztucznej inteligencji do firm zewnętrznych, przygotowała raport, w którym podjęła się próby policzenia, ilu ekspertów jest zdolnych zbudować architekturę sztucznej inteligencji. Według firmy na świecie takich osób ma być 22 tys., czyli dwa razy mniej, niż pracuje w Zakładzie Ubezpieczeń Społecznych.

Reklama

Firma przyjęła, że taka osoba musi posiadać umiejętność programowania m.in. w języku Python i musi być zaznajomiona z kwestiami uczenia maszynowego, sztucznych sieci neuronowych, przetwarzaniem języka naturalnego czy rozpoznawaniem obrazów. Ostatecznym wymogiem był dyplom doktora (Ph.D.). Według autorów, najwięcej takich osób przebywa lub pracuje na terenie Stanów Zjednoczonych - prawie 10 tys. Analizą największego rynku pracowniczego nowych technologii, czyli USA, zajął się portal Glasdoor - odpowiednik polskiego Pracuj.pl. Według jego badań, pod koniec 2017 roku najchętniej ekspertów sztucznej inteligencji zatrudniali: Amazon, NVIDIA, Microsoft, IBM, Facebook, Intel czy Samsung.

Wielka Brytania jest drugą siłą (1,9 tys. ekspertów). To na Wyspach swoją siedzibę ma jedna z najpoważniejszych firm, zajmujących się sztuczną inteligencją - DeepMind, należące do Alphabet (Google).

Dobrze, pod względem liczby talentów, wyglądają także: Chiny, Kanada, Francja, Hiszpania czy Niemcy. Nasz zachodni sąsiad w zeszłym roku otworzył centrum, które ma połączyć akademików i biznes, w celu rozwijania nowych technologii - Cyber Valley koło Stuttgartu. Zainteresowanie wykazał choćby Amazon, który zapowiedział otworzenie w ramach kompleksu swojego laboratorium badawczego.

W Polsce firma doliczyła się 600 specjalistów. Nad Wisłą ulokowane są centra badawczo-rozwojowe takich gigantów jak Samsung, Intel, Amazon czy ABB, które łowią talenty z lokalnego rynku.

Kilka miesięcy wcześniej technologiczna firma z siedzibą w Shenzhen, Tencent Holdings, przygotowała inną estymację, wedle której doliczyła się 300 tys. praktyków i badaczy sztucznej inteligencji. Jak jednak przyznaje kanadyjskie Element AI po przeanalizowaniu jej metodologii, wyliczenia te są dalekie od prawdy, bowiem w tej liczbie zawarto także osoby, które pracowały przy projektach. A to wcale nie oznacza, że są one zdolne do budowy własnego programu. Wyliczeń Element AI również nie można uznawać za ostateczne, jednak są one wskazówką, kierującą uwagę na problem sektora najnowszych technologii.

- Mówiąc globalnie, moce obliczeniowe i pamięć są w zasadzie wystarczające (w przeciwieństwie do nieodległej przeszłości) do budowania rozwiązań sztucznej inteligencji. Mówiąc szczegółowo, te moce nie są już tak drogie, jak były, i są o wiele bardziej dostępne dla szeregowych przedsiębiorstw. Problemem jest właśnie kapitał ludzki - mówi Tomasz Wesołowski, prezes 2040.io, krakowskiej firmy pracującej nad wykorzystaniem algorytmów sztucznej inteligencji w biznesie.

Żeby zatrzymać specjalistę w firmie, trzeba angażować poważne kwoty. Należący do Alphabet (Google) brytyjski DeepMind, w 2016 roku wydał na „pracowników i inne powiązane koszta” 105 mln funtów. Według szacunków liczba osób zatrudnionych w jednostce wynosi od 500 do 600 osób, przy czym nie wiadomo, czy z tej liczby wyróżniono np. pracowników sprzątających. Jeśli nie, to średnie wynagrodzenie, wyłączywszy "powiązane koszta", wyniosło 175 tys. funtów. Jeśli przyjmiemy kurs średnioroczny w parze dolar-funt 1,35 dol. za funta, pensja wyniesie 236 tys. dolarów. Ponadto "New York Times" dotarł do dziewięciu pracowników technologicznych gigantów i pokusił się o próbę oszacowania wysokości kwot, które w ciągu roku przelewają najwięksi z sektora swoim pracownikom. Wedle ustaleń gazety, specjalista SI z dłuższym stażem albo doktor świeżo po ukończeniu nauki może liczyć na kwoty od 300 do 500 tys. dolarów rocznie. - Ogólnie pracowników sektora IT jest za mało, zatem nie jest dziwne to, że ta elita zarabia takie pieniądze - mówi w rozmowie z nami ekspert pragnący zachować anonimowość.

Reklama