W grudniu w sektorze przedsiębiorstw pracowało 5491 tys. osób – podał GUS. To wprawdzie o 10 tys. mniej niż w listopadzie, ale o blisko 17 tys. (o 0,3 proc.) więcej niż w tym samym miesiącu roku poprzedniego. – Grudzień był więc już drugim kolejnym miesiącem wzrostu zatrudnienia w ujęciu rok do roku po 12 miesiącach spadku – zauważa w rozmowie z DGP Urszula Kryńska, ekonomista Banku Millennium.
Jej zdaniem można się spodziewać, że do połowy roku zatrudnienie będzie nadal rosło, po czym się ustabilizuje. – W efekcie w całym roku będzie o ok. 1 proc. wyższe niż w 2013 roku – ocenia Kryńska. Ostrożniejszy jest Tomasz Kaczor, główny ekonomista BGK. Według niego liczba etatów może się zwiększyć o ok. 0,7 proc.
Analitycy zgadzają się jednak, że cały 2014 rok powinien być pod tym względem lepszy niż poprzednie 12 miesięcy. Specyficzny będzie styczeń. Wtedy Główny Urząd Statystyczny zmienia bazę danych przedsiębiorstw. Włącza do nich firmy, które w minionym roku urosły na tyle, że liczba pracujących w nich przekracza dziewięć osób, a wykreśla te, które przestały spełniać te wymogi. Z tego czysto statystycznego powodu styczeń jest na ogół miesiącem dużej zmiany liczby etatów.
– Nie możemy liczyć na skokową poprawę obecnej sytuacji, w której mamy do czynienia z rynkiem pracodawcy – twierdzi Piotr Rogowiecki, dyrektor biura Polskiego Związku Funduszy Pożyczkowych. Przedsiębiorcy wciąż będą więc ostrożni w zatrudnianiu pracowników i tworzeniu nowych miejsc pracy. Mogą się koncentrować przede wszystkim na zwiększaniu wydajności pracy.
Także dlatego zarobki rosną jedynie nieznacznie. Według GUS w grudniu przeciętne wynagrodzenie w przedsiębiorstwach zatrudniających ponad dziewięć osób wyniosło 4222 złote. Było więc o 2,7 proc. wyższe niż przed rokiem. Podwyżki pensji nie były wysokie, ponieważ utrzymywało się duże bezrobocie, co powstrzymywało pracowników od upominania się o nie. Mimo to w ubiegłym roku zanotowaliśmy realny wzrost wynagrodzeń o 2 proc. To zasługa niskiej, zaledwie 0,9-proc. inflacji. Tymczasem jeszcze w 2012 r. siła nabywcza naszych pensji spadła o 0,2 proc. – po 20 latach wzrostu.
Także w tym roku ten wskaźnik powinien wzrosnąć, choć eksperci różnią się w przewidywaniach skali podwyżek. Ekonomiści Banku Millennium oczekują, że w tym roku realne zarobki wzrosną o 1,5 proc., a więc słabiej niż w roku ubiegłym. Z kolei według ekonomistów BGK można się spodziewać, że siła nabywcza wynagrodzeń zwiększy się o 2,2 proc. Zdaniem ekspertów agencji zatrudnienia Work Service zaś wzrost płacy minimalnej z 1600 zł do 1680 zł to jedyna pewna podwyżka w tym roku. Zdaniem agencji pozostali pracownicy nie mogą liczyć w tym roku na podwyżki, choć oczekuje ich aż 40 proc. z nich.