Specjalistę od optymalizacji zatrudnię od zaraz – ogłoszenia o takiej treści coraz częściej można znaleźć w portalach pośrednictwa pracy, ofertach firm headhunterskich i agencjach pracy tymczasowej.
Ich zadanie jest proste – jak najszybciej zrestrukturyzować firmę czy proces produkcji. Celem ostatecznym jest maksymalne ograniczenie kosztów, zwiększenie efektywności pracy i w efekcie – przychodów. Tego najbardziej potrzebują firmy w obliczu spowolnienia.
Zapotrzebowanie na speców od takich sztuczek największe jest w branży paliwowej, logistycznej, firmach produkujących opakowania, konfekcję, artykuły spożywcze i kosmetyczne, w administracji i księgowości.
Zarobki specjalistów od optymalizacji należą do jednych z najwyższych w grupie menedżerów. Z danych międzynarodowej firmy rekrutacyjnej Antal Internacional specjalizującej się w rekrutacji optymalizatorów wynika, że fachowcy z 2-, 3-letnią praktyką zarabiają 8–9 tys. zł brutto, a ci ze stażem 4–6-letnim ponad 15 tys. zł brutto.
Reklama
Sęk w tym, że liczba ludzi, którzy wiedzą, jak zaoszczędzić czas, ludzką pracę i surowce szacowana jest na 2–3 tys. Przybywa ich w mozolnym tempie, bo żadna uczelnia w kraju nie prowadzi takiego kierunku. Tego zawodu można nauczyć się wyłącznie poprzez praktykę – mówi Krzysztof Mazur, specjalista od optymalizacji produkcji w amerykańskim koncernie Cooper Standard Automotiv. Najlepsi w branży potrafią zwiększyć przychody firmy nawet o 5 proc. w ciągu trzech lat.
Mazur, podobnie jak większość jego kolegów po fachu, zawodowe umiejętności zdobywał w branży motoryzacyjnej, która jako pierwsza inwestowała w reorganizację procesów wytwarzania i organizacji pracy. To właśnie koncerny takie, jak Faurecia, Opel czy Valeo wykształciły pierwszych fachowców, którzy dziś przekazują wiedzę na temat tzw. lean manufactoringu (produkowania w chudych czasach) młodszemu pokoleniu. Większość z nich jest po studiach inżynierskich, ale tego zawodu można nauczyć się też po technikum. Pod warunkiem że ma się zdolności analityczne.