Najbogatsi Amerykanie
Wysokie dochody to tylko jeden z wyznaczników zamożności. Bardziej odpowiednim jest wartość zgromadzonego majątku. Z raportu The Boston Consulting Group opublikowanego kilka tygodni temu wynika, że w tym ujęciu najbogatsi są Amerykanie, którzy dysponują majątkiem wartym w sumie 55,7 bln dol.
Według raportu BCG amerykański prymat w światowym bogactwie jest niezagrożony przez najbliższe cztery lata, choć niektóre regiony bogacą się bardzo szybko. Tak jest w rejonie Azji i Pacyfiku, gdzie wartość zgromadzonego majątku wzrosła w ubiegłym roku o 9,5 proc., a prognozy wskazują, że do 2021 r. Azjaci wyprzedzą w tej rywalizacji Europę Zachodnią. Na razie są niewiele za nią z majątkiem wartym 38,4 bln dol. (w porównaniu z 40,1 bln dol. na Starym Kontynencie).
Jak na tym tle wygląda Polska? Próbuje to szacować co rok firma doradcza KPMG. Według niej w Polsce mieszka około 41 tys. osób, które mają aktywa warte więcej niż milion dolarów. W całej Europie Wschodniej kapitał wart był 3,6 bln dol. BCG szacuje, że do 2021 r. będzie rósł w tempie ok. 5,5 proc. rocznie. To mniej więcej tyle, ile prognoza dla całego świata, ale dużo wolniej niż dla Ameryki Łacińskiej (6,7 proc.), Bliskiego Wschodu i Afryki (8,1 proc.).
Ponad 20 tys. osób zadeklarowało fiskusowi w 2016 r. dochód do opodatkowania przekraczający milion złotych. Było ich o tysiąc więcej niż w 2015 r. – wynika z danych zebranych przez nas w izbach administracji skarbowej. Ponad 80 proc. najbogatszych rozlicza dochody według 19-proc. liniowej stawki PIT.
Milionerów mamy coraz więcej. W 2016 r. było ich około 20,5 tys., o około 5 proc. więcej niż rok wcześniej. To dane zebrane przez nas z izb administracji skarbowej. Tyle osób zadeklarowało w swoich zeznaniach podatkowych za 2016 r. dochód równy lub wyższy od miliona złotych.
Grupa najzamożniejszych zwiększa się systematycznie od lat. Sprzyja temu utrzymująca się dobra koniunktura w gospodarce.
– Polska cały czas dogania kraje rozwinięte i zmniejsza dystans, więc bogacenie się coraz większego grona obywateli nie powinno dziwić. My i tak wyraźnie ustępujemy Zachodowi pod względem liczby podatników uzyskujących wysokie dochody w stosunku do ogółu – mówi Łukasz Kozłowski, ekspert Pracodawców RP. Jego zdaniem 5-proc. wzrost liczby milionerów nie jest wcale taki wysoki, w czasie dobrej koniunktury powinna ona rosnąć skokowo. Rzeczywiście w poprzednich latach grupa najbardziej zamożnych rosła zdecydowanie szybciej, w 2015 r. wzrost był 18-proc.
Najwięcej milionerów jest wśród osób, które prowadzą działalność gospodarczą i rozliczają się według 19-proc. stawki PIT. To w tej grupie przybyło najwięcej zamożnych i to oni stanowią zdecydowaną większość najbogatszych rozliczających podatki dochodowe – ponad 80 proc. Dane uzyskane z izb nie dziwią Pawła Wojciechowskiego, głównego ekonomisty ZUS i twórcy koncepcji podatku jednolitego (łączącego wszystkie daniny w jedną). Jego zdaniem to, że najbardziej zamożni wybierają taką formułę opodatkowania, wynika z tego, że jest ona dla nich zwyczajnie opłacalna. Według Wojciechowskiego obecnie polski system podatkowy wręcz oferuje niższe stawki danin dla osób o wysokich dochodach, zwłaszcza tzw. liniowców.
– Im dochody wyższe, tym liniowe opodatkowanie jest bardziej atrakcyjne w porównaniu z umowami o pracę i opodatkowaniem działalności gospodarczej według skali podatkowej PIT 18–32 proc. Przy dochodzie 10 tys. zł łączne obciążenia podatnika na działalności gospodarczej są wówczas niższe o około jedną trzecią – mówi Paweł Wojciechowski. I dodaje, że system sprzyja wybieraniu działalności gospodarczej w miejsce typowej umowy o pracę. Ponadto przy tym dochodzie opłaca się już wybrać opodatkowanie liniowe w miejsce skali podatkowej.
– Nic więc dziwnego, że ok. 60 proc. osób w działalności gospodarczej, w tym głównie liniowcy, zatrudnia tylko siebie. Nie tworzą więc miejsc pracy poza własnym, które bardzo często substytuuje umowę o pracę – mówi ekonomista ZUS. Według niego określanie takich osób mianem przedsiębiorców, którzy tworzą miejsca pracy, jest na wyrost.
Łukasz Kozłowski z Pracodawców RP przyznaje, że liniowy PIT w działalności gospodarczej może zachęcać część dużo zarabiających osób do przejścia na samozatrudnienie i ograniczania w ten sposób kosztów podatkowych. Ale, jak podkreśla ekspert, nie wszyscy bogaci liniowcy to samozatrudnieni.
– Prowadzenie działalności gospodarczej zwykle jest bardziej dochodowym zajęciem niż praca najemna. Właściciel nawet niedużego przedsiębiorstwa łatwiej uzyska duży dochód i sądzę, że w grupie milionerów na liniowym PIT takich przedsiębiorców jest wielu – mówi Łukasz Kozłowski. Jego zdaniem można rozważać jakieś ujednolicenie opodatkowania PIT-em, ale nie wolno stawiać znaku równości między dochodami z pracy a tymi z działalności gospodarczej.
– Źle by się stało, gdybyśmy potraktowali je na równi. Przede wszystkim dlatego, że ryzyko związane z działalnością gospodarczą jest znacznie większe niż w przypadku pracy najemnej – podkreśla.
Nasi rozmówcy zgadzają się w jednym: obecny system danin publicznych pobieranych przy działalności gospodarczej jest nieracjonalny. Bo powoduje tzw. degresywność opodatkowania. Obciążenie najmniejszych przedsiębiorców jest relatywnie większe niż przedsiębiorców milionerów.
– Składka na ZUS i NFZ w wysokości 1200 zł miesięcznie. To niedużo przy rocznych dochodach rzędu miliona złotych. Za to dla małych firm to realny ciężar. Mamy sytuację, w której tzw. klin podatkowy jest bardzo duży w przypadku najmniejszych przedsiębiorców i stosunkowo mały u tych z największymi dochodami. To jest przesłanka, by iść w stronę jakiejś zmiany w systemie – mówi Łukasz Kozłowski.
Paweł Wojciechowski tłumaczy to na przykładzie mikrofirmy uzyskującej małe dochody rzędu 2 tys. zł i samozatrudnionego prowadzącego działalność gospodarczą zarabiającego 100 tys. zł miesięcznie.
– Dla 100 tys. zł dochodu efektywna stawka całkowitego obciążenia wynosi ok. 21 proc., a dla miliona już tyle, ile podatek PIT, czyli nieco powyżej 19 proc. A w przypadku najniższych dochodów z działalności gospodarczej, rzędu 2 tys. zł miesięcznie, klin wynosi nawet 56 proc. Taki degresywny system, przy którym wraz ze wzrostem obciążeń spadają obciążenia, jest mocno krytykowany – mówi ekonomista ZUS.
Reklama
Dalszy ciąg materiału pod wideo
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama
Reklama