Jeżeli pociąg spóźni się godzinę, operator będzie musiał zwrócić 20 proc. ceny biletu - donosi "Frankfurter Allgemeine Zeitung". Gdy przyjedzie dwie godziny po czasie, klientowi należy się już 40 proc. tego, co zapłacił za podróż - tak przewidują założenia ustawy, którą zatwierdził właśnie Bundestag. W maju rozpatrzy ją jeszcze Bundesrat.
Takie założenia mają zmusić kolej nie tylko do przestrzegania punktualności połączeń, ale także do dokładnego informowania klientów. Do tej pory, jeżeli pociąg spóźnił się więcej niż godzinę, pasażerowie mogli otrzymać z powrotem najwyżej 20 proc. ceny biletu. Z odszkodowania korzystało dziennie ok. 900 osób.
Nowe rozwiązanie prawne wprowadzają również inną zmianę. Niemcy dostaną odszkodowanie nie za opóźnienie konkretnego pociągu, ale za niepunktualne przybycie do celu podróży. Taki przypadek ma miejsce np. wtedy, gdy pociąg regionalny nie dowiózł pasażera na czas, przez co ten nie zdążył się przesiąść na szybkie połączenie ICE.
>>>PKP szuka pieniędzy na remont dworców
Niestety, cena biletu musi wynosić minimum 16 euro, ponieważ kolej nie może zwrócić mniej niż 4 euro. Jeżeli z powodu spóźniania pociągu podróżny będzie musiał nocować w innej miejscowości, kolej będzie musiała pokryć mu koszty hotelu.
Sprawa wygląda trochę inaczej w przypadku krótkich odcinków do 50 kilometrów. Ceny za przejazd są na nich zazwyczaj niższe niż 16 euro. Dlatego tych podróżnych nie dotyczy zwrot części ceny biletu. Jeżeli pociąg się spóźni więcej niż 20 minut, mogą oni się przesiąść na któryś z pociągów pospiesznych. Jeżeli przewoźnik dowiezie ich na miejsce godzinę po czasie, a będzie już po północy, kolej będzie musiała zapłacić za taksówkę. Nie może to być jednak więcej niż 80 euro.
>>>PKP Intercity inwestuje w pociągi pośpieszne
Zwroty nie dotyczą opóźnień, na które kolej nie miała wpływu, np. gdy ktoś rzuci się pod pociąg. Również jeżeli przewoźnik poinformuje klienta, że dojedzie do celu po czasie z powodu remontu torów, nie przysługuje mu żadne zadośćuczynienie.