Prawdziwa okazja. Do wynajęcia pokój w mieszkaniu 4-pokojowym na warszawskim Żoliborzu za jedyne 1900 złotych. Wielkość - 6 metrów kwadratowych. Zalety - wprowadzić można się praktycznie od razu. Podobnych ogłoszeń na OLX znajduję kilkanaście. Nie inaczej wygląda sytuacja w innych miastach.

Reklama

Mieszkaniowe klitki za grube pieniądze

Za zdecydowanie większy, bo 15- metrowy pokój w Gdańsku Wrzeszczu jedna osoba zapłacić musi 1760 złotych. W Krakowie jest nieco taniej. Za pokój w 5-pokojowym mieszkaniu zapłacić trzeba 1400 złotych, już z wliczonymi opłatami. Wynajęcie pokoju kosztuje aktualnie tyle, co jeszcze kilka lat temu wynajęcie małego dwupokojowego mieszkania albo kawalerki.

Reklama

Obecnie około 50-70 procent cen czynszów najmu wzrosło. Spośród tych mieszkań, których ceny czynszu najmu wzrosły, wynajęło się ok. 30-50%. Wynajmujący, którzy przeszacowali ceny czynszów najmu są zmuszeni obniżać ceny, by mieć realną szansę na wynajem. Wynajmuje się 50-60 procent mniej mieszkań w porównaniu do ubiegłego roku. Jednak wciąż nie ma dużych ilości mieszkań do wynajęcia – przyczyną jest zablokowanie sprzedaży dla trzech czwartych, w związku z brakiem zdolności kredytowej. To zjawisko przekłada się na to, że osoby, które muszą zmienić mieszkanie, bo właściciel podjął decyzję o sprzedaży mieszkania by spłacić kredyt, bo rata jego kredytu wzrosła, nie mogą kupić mieszkania ze względu na brak zdolności kredytowej. Takich ludzi jest sporo i to oni wynajmują - wyjaśnia Anna Kucharska, ekspertka od nieruchomości.

Szukaj, a znajdziesz?

Reklama

Poszukiwanie mieszkania na wynajem w ostatnich miesiącach, to nie lada wyzwanie. Przekonała się o tym Wiktoria. Razem z narzeczonym byliśmy w sytuacji, w której musieliśmy opuścić poprzednie wynajmowane mieszkanie. Właściciel zdecydował, że nie chce go dłużej wynajmować, dlatego poprosił, żebyśmy się wyprowadzili. Wielokrotnie, kiedy jeszcze tam mieszkaliśmy, przychodził bez zapowiedzi - opowiada Wiktoria.

Zależało im więc na szybkiej wyprowadzce, dlatego zaczęli szukać nowego lokum. Najlepiej takiego, które będą mogli wynająć na dłuższy okres. Oboje studiują i pracują w Krakowie. Sytuacja na rynku wygląda strasznie, mieszkania są bardzo drogie. Mieliśmy problem ze znalezieniem czegokolwiek - wspomina Wiktoria.

Znalezienie nie było jednak równoznaczne z wynajęciem. - Po znalezieniu całkiem ciekawej oferty, umówiłam się z właścicielem mieszkania na oglądanie. W ogłoszeniu napisał, że cena za kawalerkę, która ma 30m2 to 2200 złotych. W momencie, w którym jechałam zobaczyć mieszkanie, cena zmieniła się na 2800 złotych. Takich sytuacji było mnóstwo. Podczas oglądania mieszkania często odmawiano nam wynajmu tłumacząc, że ktoś mieszkania potrzebuje bardziej niż my. Wynajmujący kazali nam przynosić umowy o pracę, zaświadczenie o dochodach - tłumaczy. Nie udawało się wynająć mieszkania nawet za pośrednictwem biura nieruchomości. Usłyszałam od pośrednika, że muszę zapłacić 1000 złotych kaucji i 1000 złotych prowizji dla biura. Kiedy zadzwoniłam raz jeszcze, podniósł obie ceny do 2000 złotych - mówi Wiktoria.

Po wielu tygodniach prób, Wiktoria i jej narzeczony wynajęli mieszkanie na obrzeżach Krakowa. Oddalone półtorej godziny jazdy komunikacją miejską od centrum. Płacimy za wynajem 2800 złotych. Do tego dochodzą opłaty za media. Nie bylibyśmy w stanie się utrzymać, gdyby nie pomoc rodziców. A pracujemy na cały etat - dodaje Wiktoria.

Jak zapewnia Anna Kucharska, sytuacja na rynku wynajmu nieruchomości już niedługo może ulec zmianie. Kiedy ruszy rynek? Wiosną, na przełomie marca i kwietnia. To wtedy ludzie chętniej zmieniają pracę, co za tym idzie - często mieszkania. Więcej firm decyduje się na relokację pracowników, osoby prywatne podejmują decyzję o zmianie miejsca zamieszkania. Wiosną budzi się życie, ludzie budzą się z letargu zimowego, a wraz z tym powstają pomysły, żeby zmienić coś w swoim życiu i często jest to właśnie miejsce zamieszkania. Przełom marca i kwietnia będzie oznaczał więcej wynajętych mieszkań - wyjaśnia. Przerażeni galopującą inflacją najemcy z obawą patrzą na kolejne miesiące, ale ekspertka uspokaja. Czynsze powinny pozostać na tym samym poziomie, musiałaby nastąpić nieprzewidziana sytuacja, która wzmożyłaby ruch wśród najemców - dodaje.

Właściciel nie do zniesienia

Jednak znalezienie mieszkania nie zawsze jest równoznaczne z końcem kłopotów. Czasami to dopiero początek. Agnieszka w Poznaniu szukała mieszkania, które może wynająć, jak najszybciej. Dlatego kiedy znalazła ogłoszenie o kawalerce w dobrej cenie, nie wahała się ani chwili, tylko od razu umówiła się na oglądanie mieszkania. To było już jakiś czas temu, ale cena wydawała się i tak bardzo atrakcyjna - wspomina.

Opis i zdjęcia, które zamieszczone były w ogłoszeniu, zgadzały się ze stanem faktycznym. Mieszkanie było rodem z PRL-u, ale nie było tragedii. Przynajmniej tak mi się wydawało. Postanowiłam się wprowadzić. Po kilku dniach okazało się, że piekarnik po włączeniu dymi. Rolety, które były w oknach po pierwszym pociągnięciu się rozpadały. Właścicielka nie do końca chciała się zajmować usterkami, dlatego zasugerowała, żebym nie korzystała z zepsutych rzeczy - opowiada.

Niestety coraz więcej rzeczy w mieszkaniu zaczęło się psuć. Kiedy cokolwiek przestawało działać, musiałam załatwiać naprawy na własny koszt. Właściciele tłumaczyli, że im na mieszkaniu nie zależy, bo w nim nie mieszkają. Przez długi czas nie miałam działającej spłuczki. Kiedy zaproponowałam wymianę mebli, bo szafki wylatywały z zawiasów, nie byli zainteresowani. Oczekiwali, że wymienię pralkę, która się zepsuła. Oczywiście na własny koszt - mówi Agnieszka.

Jednak najbardziej uciążliwe były comiesięczne naloty na mieszkanie. Co miesiąc matka właścicielki przychodziła po czynsz, który mieliśmy wypłacać w gotówce. Przy okazji wizyty kontrolowała, w jakim stanie jest mieszkanie. Kiedy stan jej zdrowia się nieco pogorszył, musiałam innej osobie dostarczać pieniądze i potwierdzenie, że zapłaciłam za rachunki - dodaje. W końcu Agnieszka zdecydowała, że nie chce dłużej mieszkać w takich warunkach. Nie miałam umowy, także poinformowałam, że po prostu się wyprowadzam. Właściciele nie byli niczym zainteresowani, a wymagali strasznie dużo. Żebym na wszystko wykładała pieniądze. Chcieli dużo, nie dawali nic - dodaje.

O tym, jak trudna potrafi być relacja z właścicielem mieszkania, przekonała się także Marika, która przez ostatnie trzy miesiące razem z partnerem i dwójką dzieci mieszkała w wynajmowanym lokum. Umówiła się z właścicielką, że w styczniu zapłaci kilka dni po terminie. Kiedy na początku stycznia wróciliśmy do mieszkania, właścicielka pod naszą obecność zmieniła zamki w drzwiach i nie chciała wpuścić nas do środka. Staliśmy z 3-letnim i 2-miesięcznym dzieckiem pod klatką, a ona nie odbierała. Wszystkie nasze rzeczy były w środku - opowiada.

Dopiero, kiedy na miejsce przyjechała policja, właścicielka otworzyła mieszkanie. Po rozmowie z sąsiadami okazało się że ta Pani zrobiła tak nie z nami pierwszymi i co trzy miesiące ma nowych lokatorów. Mam nadzieję, że nikt u tej Pani nie wynajmie już mieszkania, bo to jakieś nieporozumienie. Nie rozumiem, jak można coś takiego zrobić - dodaje.

Jednak Anna Kucharska, ekspertka od nieruchomości, tłumaczy, że patowynajem to zjawisko raczej jednostkowe. Zdarza się, owszem, ale nie tak często, jak może się wydawać. Warszawa skupia w sobie więcej takich przypadków, bo tam jest więcej ofert, więcej klientów, w związku z tym tam pojawiają się najczęściej przypadki niewłaściwych zachowań pośredników, którzy oferują nieruchomości niespełniające w rzeczywistości kryteriów wskazanych w ogłoszeniu - tłumaczy ekspertka.