19 grudnia ubiegłego roku premier Holandii Mark Rutte przeprosił w imieniu swojego kraju za rolę Holandii w niewolnictwie. Stwierdził, że chociaż obecnie żyjący nie ponoszą za to winy, to jednak "państwo holenderskie ponosi odpowiedzialność za ogromne cierpienia, jakie wyrządzono niewolnikom i ich potomkom".

Reklama

Twarde "nie" dla reparacji

Mimo tej deklaracji rząd nie zamierza wypłacać żadnych reparacji, o czym mówił już w grudniu Rutte. Podkreślił to w środę wieczorem podczas debaty w izbie niższej parlamentu (Tweede kamer) szef resortu spraw wewnętrznych Bruins Slot. Minister powiedział, że w tegorocznym budżecie zarezerwowano jednak 200 mln euro na specjalny fundusz, który będzie przeznaczony m.in. na badania, a także 29 mln euro na muzeum poświęcone niewolnictwu.

Pomysł funduszu skrytykowała opozycyjna prawica. W czasach kryzysu nie powinniśmy wydawać pieniędzy na taki fundusz – mówiła Caroline van der Plas (BBB). Natomiast Partia Pracy (PvdA) nie tylko popiera jego powołanie, ale opowiada się również za wypłatą reparacji. O tym jednak rząd nie chce słyszeć. Odszkodowania są dla nas nie do przyjęcia - mówił podczas debaty poseł współrządzących liberałów Pim van Strien (VVD).

Z Amsterdamu Andrzej Pawluszek