W opublikowanym w środę wywiadzie Szynkowski vel Sęk zapewnia, że Polska otrzyma pieniądze z KPO.
Trzy zasady
Pytany, czy trzyma się w ramach negocjacji z KE zasady, że wymagania i warunki mają być przedstawione na piśmie, minister zaznaczył, że sprowadziłby to do trzech zasad, w tym zasady konkretu. Tam gdzie wchodzimy na poziom konkretnych oczekiwań, ja oczekuję konkretnych propozycji, które składa KE, nie zaś ogólnie wyrażonych zastrzeżeń – powiedział.
Drugi element, jak zaznaczył, to zasada granic, których nie przekracza się w rozmowach. Te granice wyznaczają polska konstytucja i traktaty, które zawarliśmy, wchodząc do UE i później je wspólnie nowelizowaliśmy, godząc się na traktat lizboński. Te granice stanowią o polskiej suwerenności i są nieprzekraczalne – zaznaczył.
Trzecim elementem – jak podkreślił minister – są gwarancje ze strony KE. To znaczy, że jeżeli dochodzimy do porozumienia, kompromisu, to oczekujemy, że Polska otrzyma środki, które się jej należą. Że nie będziemy mieć do czynienia z kolejnym festiwalem przedłużania negocjacji w oparciu o jakieś nagle wymyślone, dodatkowe powody – zaznaczył.
"Układ niemiecko-rosyjski"
Ministra pytano też, czy nie jest tak, że Niemcom nie podoba się obecny rząd i chcą używać instytucji unijnych do jego obalenia, a racje merytoryczne mają drugorzędne znaczenie.
Szynkowski vel Sęk podkreślił, że rozumie takie wątpliwości. Ocenił, że ostatnio wobec Polski nie wydawano sprawiedliwych ocen i nie stosowano równych standardów dla wszystkich. Jednocześnie wskazał, że jego zadaniem nie jest skupianie się na tego typu dywagacjach, tylko "zrobienie wszystkiego, aby zwyciężyć". Podkreślił, że polska strategia negocjacyjna została zaprojektowana tak, by rozwiązać aktualny problem.
Ministra pytano także, co jego zdaniem oznaczałoby przejęcie w Polsce władzy "przez układ niemiecko-rosyjski" i czy zdobycie władzy przez opozycję z liderem PO Donaldem Tuskiem na czele oznaczałoby tryumf niemiecko-rosyjskiego lobby.
Zwycięstwo opozycji przede wszystkim oznaczałoby, że zatriumfują wszyscy ci, którzy na zachodzie Europy dążą do powrotu "business as usual", robienia interesów jak kiedyś, myślenia, w którym – jeśli będziemy robić interesy z Rosją – to nie będzie miała ona możliwości destabilizowania bezpieczeństwa w Europie – powiedział. Ocenił, że stało się dokładnie odwrotnie.
Stwierdził, że "wszyscy ci, którzy popełnili błędy w przeszłości i nie potrafią się teraz do nich przyznać, a dzisiaj chcieliby powrotu do tej przeszłości, zyskaliby w Polsce nowych sojuszników", którzy – jak mówił – "byliby zainteresowani, żeby umościć sobie własną, wygodną sytuację polityczną, kosztem interesów Polski i kosztem wspólnego bezpieczeństwa w regionie".
Pamiętamy, z kim w przeszłości najlepiej rozumieli się Donald Tusk czy Bronisław Komorowski, ale także Aleksander Kwaśniewski czy Leszek Miller, który zarzucił budowę gazociągu bałtyckiego – powiedział minister.
Jak ocenił, "jeśli ci ludzie byliby znów u władzy, wróciłaby z czasem także ich filozofia robienia z Rosją normalnych interesów". Według ministra "byłoby to śmiertelnie groźne".
Reforma sądownictwa
Dopytywany o reformę wymiaru sprawiedliwości minister zaznaczył, że nie ma rozmowy o podważaniu jej kształtu. Podkreślał, że rzecz w tym, by nie rezygnując z tej reformy, "nie upierać się pryncypialnie przy detalach, które mogą zablokować decyzje, które mają nieporównanie ważniejszy, geostrategiczny charakter".
Agentura rosyjska
Ministra pytano także o rolę agentury rosyjskiej w Europie i w Polsce w czasie wojny w Ukrainie i jak sobie z nią radzić.
Mówimy o zadaniu niesłychanie trudnym, bo Rosja zbudowała w przeszłości ogromną siatkę swoich wpływów zarówno gospodarczych, jak i medialnych czy polityczno-towarzyskich. Właśnie na czas takiego kryzysu. Dziś jest czas dyskontowania kosztów poniesionych na budowę tych wpływów, które Rosja teraz wykorzystuje – powiedział.
Stwierdził, że Polska również nie jest od tej agentury wolna.