Komisja Europejska potwierdziła w piątek zawarcie z Ukrainą i Rosją porozumienia o wysłaniu obserwatorów, którzy mają monitorować tranzyt rosyjskiego gazu do UE przez Ukrainę.
"Jest porozumienie co do szczegółów misji monitorującej. Teraz kluczowe jest, by gaz zaczął płynąć do UE bez dalszych opóźnień" - głosi komunikat Komisji.
Wiadomo już, że Ukraina zgadza się wpuścić do siebie obserwatorów z Rosji. Mało tego, TVN24 podał, że zgodę na kontrolę na terytorium Rosji wydał też premier Władimir Putin.
Topolanek rozmawiał z Putinem
Zgoda obu stron to sukces dyplomatyczny Brukseli i samego Mirka Topolanka, premiera Czech sprawującego unijne przewodnictwo. Chodzi o to, że wcześniej nie było zgody na kontrolę unijnych obserwatorów, którzy mieli zdawać relacje ze swych ustaleń Kijowowi i Moskwie.
Wystarczyło, że zmieniono status ekspedycji. Teraz nie będzie to już kontrola, ale misja obserwatorska, w skład której będą wchodzili zarówno eksperci unijni, jak i przedstawiciele Gazpromu oraz odciętego od rosyjskiego gazu Naftohazu.
Według korespondenta TVN24 Topolanek miał przekonać do tego pomysłu Władimira Putina. Teraz jedzie do KIjowa, by upewnić się, że porozumienie w sprawie misji obserwatorów doprowadzi do natychmiastowego wznowienia dostaw rosyjskiego gazu do UE - podały źródła w czeskim przewodnictwie UE.
Jest zgoda co do składu misji, która ma wyruszyć na Wschód, by mediować przy zaworach z gazem w sprawie wznowienia dostaw do Unii. Ukraina zgodziła się, by wśród obserwatorów byli nie tylko unijni specjaliści, starający się pogodzić Kijów z Moskwą. Nawet Rosjanie będą mogli kontrolować ukraińskie węzły przesyłowe. Co więcej, Putin też wpuści do siebie "obcych".
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama
Reklama