Były wicepremier został poproszony o odniesienie się do swojej słynnej wypowiedzi sprzed lat. - Mówiąc, że pieniędzy nie ma i nie będzie, miałem na myśli fundusze na wszystkie obietnice PiS z 2015 roku. Okazało się, że to była prawda - mówił były minister finansów.

Reklama

Były minister finansów dodał, że rząd powinien działać racjonalnie i zapewniać sobie pewne rezerwy, aby móc działać bez ryzyka sytuacjach kryzysowych. - Chodzi o to, że jeżeli jest się trochę bardziej ostrożnym, to to co się daje, można dać bezpiecznie i na zawsze. I to jest czasem kwestia jednego roku lub dwóch lat, aby przesunąć pewne świadczenia. Trzeba to robić wtedy, gdy napływają środki. W innym wypadku finansuje się to w taki sposób, o którym powiedział Mateusz Morawiecki w prywatnym gronie. Premier przyznał, że 500 plus sfinansowano z kredytu. Jest nagranie, gdzie mówi to wprost. Oni właśnie finansowali tak wiele rzeczy - z kredytu i pustego pieniądza - mówił Jacek Rostowski.`

"Dyskwalifikujące słowa"

Prowadzący program Grzegorz Kępka poprosił byłego ministra finansów o komentarz do słów premiera Mateusza Morawieckiego, który powiedział niedawno, że "z inflacją jest jak z Tuskiem, przybyła do nas z zagranicy i przeszkadza jak tylko potrafi". - Tego rodzaju wypowiedzi są haniebne i skandaliczne. Nie w taki sposób powinno się prowadzić politykę. W tym zakresie Mateusz Morawiecki mógłby się wiele nauczyć od Brytyjczyków, którzy takich słów nie używają. Te słowa są dla premiera dyskwalifikujące - ocenił Rostowski.

W odpowiedzi na pytania o wysokość i perspektywy inflacyjne, Rostowski odrzekł: - Trudno powiedzieć, czy to już koniec wzrostów inflacji. Gdy dochodzi ona do tak wysokich poziomów, staje się po prostu nieprzewidywalna. Poza tym, wolę mówić o galopującej drożyźnie, niż inflacji. Ceny rosną w zatrważającym tempie, widzimy to w sklepach. Zaskoczyło to wszystkich analityków, w zasadzie widać, że wymknęło się to władzy spod kontroli. Widzimy też, że wśród Polaków rośnie strach przed przyszłością - mówił Jacek Rostowski w programie "Graffiti".

Tarcze i świadczenia? "Puste" pieniądze

- Pieniądze, które idą na różnego rodzaju tarcze i świadczenia są puste, są drukowane przez NBP. To także nakręca galopującą drożyznę. Nie znaczy to, że nie należy tych tarcz wprowadzać, ale trzeba równolegle uderzać w źródła tej drożyzny. Musimy przywrócić praworządność. Kiedy przywrócimy wolne sądy to Polska będzie mogła sięgnąć po 270 miliardów złotych z Krajowego Planu Odbudowy. To będzie miało bardzo szybki wpływ na siłę złotego, co bezpośrednio zmniejszy drożyznę. Poza tym spowoduje zwiększenie zaufania inwestorów zagranicznych do Polski, co spowoduje dalszy napływ gotówki i zmniejszenie drożyzny - mówił gość programu "Graffiti".