Kiedyś ci śledzący z bliska zamówienia zbrojeniowe resortu obrony, w tym ja, na wieść o takim zamówieniu skakaliby w górę i głośno krzyczeli hurra. Korki od szampana by strzelały, a huczne świętowanie trwałoby tydzień. Prawie 48 potężnych maszyn artyleryjskich, dwa kolejne dywizjony wyprodukowane w Hucie Stalowa Wola, za które ta będąca częścią Polskiej Grupy Zbrojeniowej spółka zgarnie prawie 4 mld zł to dobra wiadomość dla Wojska Polskiego. Sprzęt ma być dostarczony w latach 2025-2027. Nic, tylko klaskać z radości.

Reklama

Ale z punktu widzenia przemysłu pozostaje pewien "absmak" i poczucie głębokiego niedosytu. Wszystko dlatego, że nieco ponad tydzień minister obrony Mariusz Błaszczak podpisał umowę na zakup 212 (słownie: dwieście dwanaście) armatohaubic K9, których dostawa ma się zakończyć w 2026 r. Pojawia się więc oczywiste pytanie: dlaczego w Korei kupujemy dużo, a w Polsce kupujemy mało?

Kraby zbierają doskonałe recenzje

Oficjalne wytłumaczenie ministerstwa obrony narodowej jest takie, że polski przemysł nie ma takiej zdolności produkcyjnej, a my z racji wojny tuż za naszą granicą potrzebujemy szybkich dostaw. Trudno temu tłumaczeniu odmówić logiki. - Krab będzie produkowany równolegle z K9, co pozwoli wytwarzać w Polsce ponad 60 dział samobieżnych rocznie. Produkcja armatohaubic w co najmniej dwóch lokalizacjach równocześnie, w Polsce oraz w Korei, umożliwi szybsze i większe ich dostawy do Wojska Polskiego - wyjaśnia Sebastian Chwałek, prezes PGZ w Polsce Zbrojnej, organie prasowym resortu obrony.

Jednak warto pamiętać, że jeśliby proporcje tego zakupu były odwrotne, to dzięki takiemu zamówieniu HSW miałaby środki i powód by swoje moce produkcyjne znacząco rozbudować, czy to w Stalowej Woli czy w jakiejś innej lokalizacji. To za trzy - cztery lata pozwoliłoby ich produkować znacznie więcej niż jeszcze niedawno, czyli 24 sztuki rocznie. Zgodnie z planami resortu faktycznie ma w Polsce powstać nowy zakład do produkcji armatohaubic, ale to już nie będą Kraby, do których polski producent ma większość praw. Przypomnijmy: Kraby właśnie zbierają doskonałe recenzje na Ukrainie, informacje zwrotne płynące od broniących się Ukraińców pozwalają produkt jeszcze ulepszyć, a my zamiast kupować je na potęgę i robić wszystko by powstawało ich jak najwięcej w kraju, sponsorujemy Koreę Południową.

Druga taka szansa może się nie trafić

Pytałem o tą sprawę ludzi będących bardzo blisko tej transakcji i nikt nie potrafił mi tego przekonująco wyjaśnić, moi rozmówcy powoływali się na tajne analizy i fakt, że kooperacja z polskim przemysłem jest zawsze trudna. Zgoda, liczba produktów, których PGZ pisząc kolokwialnie „nie dowiozła” w terminie jest bardzo długa, teraz najgorętszy przykład to choćby modernizacja czołgów Leopard 2. Ale powtórzę: jak już raz dla odmiany mamy doskonały, sprawdzony w boju produkt, który jest chwalony przez użytkownika to… stawiamy na produkty koreańskie. Tak duże zamówienia zbrojeniowe w tak krótkim czasie są szansą by stworzyć trwałe fundamenty pod rozwój polskiego przemysłu zbrojeniowego, takiego zbrojeniowego COPu XXI wieku. Śledząc zamówienia resortu obrony, cieszę się, że za kilka lat zdolności Wojska Polskiego będą znacznie większe. Jednocześnie martwię się tym, że wcale nie jest oczywistym, iż polski przemysł pójdzie drogą wytyczoną przez ten koreański, który proponuje nowoczesne produkty w roztropnych cenach i szybkim czasem dostawy. Drugiej szansy na budowę silnej zbrojeniówki możemy już nie dostać.