Swoje cele potrafi razić szybko i z dużej odległości. Jest dobrze przygotowany na ataki innych drapieżników. Najlepiej działa w stadzie, a jego naturalnym habitatem są kraje Europy Środkowej. Chodzi o Kraba, polską armatohaubicę produkowaną przez Hutę Stalowa Wola.
To bardzo nowoczesne, nieźle opancerzone pojazdy na gąsienicach, które na odległość dziesiątek kilometrów rażą cele lądowe z precyzją do 2 m. Kilka tygodni temu na dziennik.pl jako pierwsi informowaliśmy o tym, że trzy dywizjony (54 sztuki) tych gąsienicowych potworów sprzedamy Ukrainie. Wartość tego kontraktu to ok. 2,7 mld zł, jest to więc największa transakcja eksportowa polskiego przemysłu obronnego od co najmniej 30 lat. Oczywiście, gdyby nie wojna, to szanse na realizację takiego kontraktu byłyby minimalne. Po przekazaniu najpierw kilkunastu sztuk z zasobów Wojska Polskiego udało się jednak taki sprzęt Ukraińcom także sprzedać. Fakt, że kraby to gatunek ekspansywny, to niejedyna dobra wiadomość z polskiej zbrojeniówki w ostatnich tygodniach.
Wcześniej doskonałe recenzje zebrały w Ukrainie zestawy przeciwlotnicze Piorun produkowane przez inny zakład Polskiej Grupy Zbrojeniowej - Mesko ze Skarżyska-Kamiennej. Jak działają? W dużym uproszczeniu: żołnierz kładzie sobie rurę (czyli zestaw startowy) na ramię, celuje w statek powietrzny przelatujący w odległości nie większej niż 6 km i odpala pocisk.
Reklama