Z naszych ustaleń wynika, że notę o wstrzymanie naliczania kar za Izbę Dyscyplinarną i kształt systemu dyscyplinującego sędziów (1 mln euro dziennie) rząd przesłał do Brukseli już w połowie czerwca, tuż po podpisaniu przez prezydenta nowelizacji ustawy o SN. To jednak nie zatrzymało licznika kar nakładanych przez Komisję Europejską (KE). W tej chwili widoczna na nim kwota przekracza już 270 mln euro.
Całą sytuacją zdziwieni są nasi rozmówcy z rządu. Komisja nas w pewnym sensie zignorowała. Już drugi miesiąc czekamy na rozpatrzenie wniosku. Nie wiemy, kiedy kary zostaną zastopowane - przyznaje jeden z nich. Szefowa KE w wywiadzie dla wtorkowego DGP mówiła: "Polska musi również w pełni zastosować się do postanowienia Trybunału Sprawiedliwości, co jeszcze nie nastąpiło. W szczególności nie przywrócono do orzekania zawieszonych sędziów i nadal obowiązuje dzienna kara finansowa".
Zdaniem jednego z ziobrystów KE działa dwutorowo i ze szkodą dla rządu. W sprawie badania statusu sędziów przyjęła najbardziej niekorzystną interpretację, uznając, że test ma być uprawnieniem nie tylko stron postępowania, lecz także samych sędziów. Z kolei w sprawie przywracania sędziów szefowa KE twierdzi, że tak stanowi kamień milowy KPO. Podczas gdy on mówi tylko o ścieżce odwoławczej dla sędziów dotkniętych wyrokami Izby Dyscyplinarnej - tłumaczy współpracownik Zbigniewa Ziobry.
Reklama