Zestawy przeciwlotnicze Piorun zyskały ostatnio sławę w wyniku wojny na Ukrainie. Filmiki z ukraińskimi żołnierzami, którzy przy pomocy tego zestawu zestrzeliwują rosyjski śmigłowiec Ka – 52 bez problemu można znaleźć w mediach społecznościowych. Wiadomo, że na Ukrainę trafiły one z polskich Sił Zbrojnych. Pioruny to zestawy przeciwlotnicze, dzięki którym można uziemić statki powietrzne przeciwnika w odległości do 6 km i na wysokości maksymalnie 3 – 4 kilometrów. W olbrzymim uproszczeniu jest to rura – zestaw startowy, którą kładzie się na ramię i z niej wystrzeliwuje się pocisk. Wojna na Ukrainie pokazała ich dużą skuteczność, a sukcesy w zwalczaniu Rosjan są swego rodzaju reklamą.

Reklama

Prezes PGZ: Mamy zapytania ze wszystkich stron świata

- W 2023 r. chcemy wyprodukować co najmniej tysiąc sztuk pocisków – zapowiedział Sebastian Chwałek, prezes Polskiej Grupy Zbrojeniowej na czwartkowym spotkaniu z dziennikarzami. - Obecnie mamy zapytania ze wszystkich stron świata – dodawała Elżbieta Śreniawska, prezes Mesko, które produkuje Pioruny. Na razie trwają negocjacje z Agencją Uzbrojenia dotyczące dalszych zakupów tego sprzętu dla polskich Sił Zbrojnych. Dopiero po ich zakończeniu możliwe będzie zakontraktowanie ewentualnych dostaw eksportowych. Zwyczajowo do każdych kilku pocisków kupuje się jeden zestaw startowy.

Reklama

Popyt na uzbrojenie znacznie przewyższa podaż

Wojna na Ukrainie spowodowała, że obecnie popyt na uzbrojenie znacznie przewyższa podaż i dotyczy to wielu rodzajów uzbrojenia. Np. na zamówione lufy do czołgów można dziś czekać nawet… pięć lat. Problemy z realizacją większych zamówień ma chociażby konkurent Mesko w tej dziedzinie – czyli amerykański Raytheon, który produkuje zestawy Stinger. Prezes tej firmy już zapowiedział, że zwiększenie produkcji będzie możliwe dopiero od przyszłego roku. Wynika to z tego, że w ostatnich latach zapotrzebowanie na ten model było dosyć ograniczone, a produkcję niektórych podzespołów trudno szybko odtworzyć.

Mesko to spółka wchodząca w skład Polskiej Grupy Zbrojeniowej, w 2021 r. jej przychody wyniosły ponad 800 mln zł. Kontrakt na zakup Przenośnych Przeciwlotniczych Zestawów Rakietowych (PPZR) PIORUN w grudniu 2016 r. podpisał jako minister obrony Antoni Macierewicz. - Umowa opiewa na 932 mln złotych, w jej ramach SZ RP pozyskają 1300 sztuk rakiet oraz 420 mechanizmów startowych, to jeden z większych kontraktów, co więcej takich, które będą realizowane już począwszy od 2017 roku – zapowiadał wówczas polityk. Dziś spółka może się pochwalić dobrym produktem, ale jego wdrożenie było mocno opóźnione, a część wcześniejszych pocisków nie spełniała wymaganych norm, sprawą interesowała się m.in. Żandarmeria Wojskowa.

Nie tylko Pioruny

Oprócz zestawów Piorun Mesko m.in. produkuje na izraelskiej licencji zestawy przeciwpancerne Spike LR, a także amunicję 30 mm do kołowych transporterów opancerzonych Rosomak. Z nieoficjalnych informacji wynika, że już teraz polscy żołnierze testują przeciwpancerne pociski Pirat, których produkcja seryjna ma się również odbywać w Mesko.

Choć wydaje się, że w najbliższych latach skarżyska fabryka będzie miała żniwa, to warto dodać, że wciąż ślimaczy się program odzyskania kompetencji m.in. w produkcji prochów wielobazowych. W listopadzie 2019 r. premier Mateusz Morawiecki zapowiedział, że spółka otrzyma 400 mln zł na inwestycje, które miały się zakończyć w 2022 r. Teraz okazuje się, że jednak do tej pory wydano zaledwie ok. 150 mln zł, a całość inwestycji ma być zakończona w 2024 r.