Efektem zakończonych w czwartek negocjacji dotyczących nowelizacji rozporządzeń gazowych jest porozumienie, zgodnie z którym kraje członkowskie, zapełniając magazyny gazu, powinny dywersyfikować dostawy i eliminować swoją zależność od jednego dostawcy - zwłaszcza gdy zależność ta zagraża bezpieczeństwu energetycznemu państw UE albo całej Unii. Według reprezentującego w rozmowach frakcję EKR Zdzisława Krasnodębskiego, zapis taki jest jednak zbyt kompromisowy. W początkowym stanowisku negocjacyjnym PE domagał się zapisu zobowiązującego państwa członkowskie do niewykorzystywania, w ramach obowiązku magazynowania, gazu pochodzącego z krajów objętych unijnymi sankcjami gospodarczymi.
"Nie do pomyślenia jeszcze kilka miesięcy temu"
- Projekt stawiający gaz ziemny w centrum zainteresowania unijnych instytucji byłby nie do pomyślenia jeszcze kilka miesięcy temu, kiedy wpisywał się przede wszystkim na czarną listę paliw kopalnych, obok węgla. Dzisiaj zdajemy sobie sprawę, że jeszcze przez lata będziemy potrzebować tego surowca, podczas gdy państwa unijne w większości nie są przygotowane na zaspokajanie swoich potrzeb z innych niż rosyjskie źródeł. Uważam, że w ramach procedowanego pilnie rozporządzenia o zapasach obowiązkowych, przez upór państw takich jak Francja i Niemcy, straciliśmy okazję do wysłania odpowiedniego impulsu w kwestii niezależności energetycznej, ale przede wszystkim do pozbawienia Rosji przynajmniej części wpływów z handlu gazem - skomentował eurodeputowany PiS.
Porozumienie zakłada, że już w tym roku państwa UE powinny osiągnąć poziom zapełnienia magazynów w 85 proc. przed 1 listopada (w kolejnych latach będzie to 90 proc.). W toku negocjacji zwiększona została elastyczność trajektorii dochodzenia każdego roku do wyżej wymienionych celów do 5 proc., co ma zapobiec sztucznemu windowaniu cen przez producentów gazu. Wypełniając cele, kraje powinny najpierw wykorzystać mechanizmy rynkowe, a dopiero później sięgać po te nierynkowe - np. pomoc publiczną.
Z Brukseli Artur Ciechanowicz (PAP)