DGP: W niedawnej wypowiedzi dla nas zadeklarował pan: „Obecnie w stosunku do całej legislacji kierujemy się zasadą, że nie wprowadzamy żadnych regulacji, które mogą zwiększać inflację, podatki i inne obciążenia”. Co to w praktyce oznacza?
Łukasz Schreiber: Oznacza to, że projekty, które niosą takie skutki, mają w rządzie czerwone światło. W konsekwencji pandemii koronawirusa, a teraz dodatkowo wojny, którą Rosja rozpętała na Ukrainie, Polska - podobnie jak cała Europa - boryka się z problemem inflacji. W tej sytuacji rząd nie może dolewać oliwy do ognia.
Naszą reakcją była obniżka podatków w ramach tarczy antyinflacyjnej - na paliwo, energię i żywność. Kolejnym krokiem jest zmiana modelu podatkowego, którą ostatnio zaproponował premier. W efekcie możemy uczciwie powiedzieć, że nasza ekipa rządząca najbardziej po 1989 r. obniżyła podatki. Dziś - właśnie ze względu na inflację - być może nie odczujemy tak bardzo tych pozytywnych zmian. Zakładam, że te rozwiązania zostaną jednak w naszym systemie podatkowym na długo i przyczynią się do szybszego odbicia gospodarczego.
Czy możemy sprowadzić to do konkretów? Jakie inicjatywy nie mają szans na przejście przez to antyinflacyjne sito?
Reklama
W tej chwili rząd nie proceduje projektów, które przeczyłyby tej zasadzie, czyli groziły zwiększeniem inflacji. To też sygnał dla wszystkich ministrów, że projekty, które mogłyby nakręcać spiralę inflacyjną, nie będą realizowane. Poza tym nie ma zgody na powiększanie zatrudnienia w administracji oprócz absolutnie wyjątkowych sytuacji.
Oczywiście czasami jesteśmy postawieni w sytuacji bez wyjścia ze względu na konieczność dostosowania prawa do wymogów unijnych. W takich przypadkach - czego przykładem był tzw. pakiet mobilności - staramy się jednak przygotowywać rozwiązania w konsensusie z biznesem, tak by jak najmniej uderzały one w polskie firmy. W tym kierunku idzie też, obecnie procedowana, reforma podatkowa.