O konieczności zmniejszenia zużycia ropy dyskutuje się teraz w całej Europie. Do tego ma przybliżać m.in. rewolucyjne posunięcie, które zaproponował właśnie rząd w Niemczech. Już 1 maja chce wdrożyć tani wspólny bilet na lokalny transport publiczny - komunikację miejską, pociągi i autobusy regionalne. Podróżowanie przez miesiąc ma kosztować 9 euro, czyli w przeliczeniu ok. 42 zł. Teraz za bilet miesięczny na regionalną komunikację w zależności od rejonu kraju trzeba zapłacić od ok. 50 do niemal 100 euro.
Przesiadka do komunikacji zbiorowej
Liderzy koalicji SPD, Zielonych i FDP uznali, że będzie to przyjazna dla klimatu alternatywa, która skłoni tysiące kierowców, by w drodze do pracy czy na zakupy przesiedli się do komunikacji zbiorowej. Według wstępnych planów tanie bilety obowiązywałyby przez trzy miesiące. W tym czasie rząd obiecał przekazać krajom związkowym rekompensatę z tytułu zmniejszonych przychodów - łącznie ok. 2,5 mld euro.
Władze Niemiec nie wykluczają, że rozwiązanie będzie przedłużone. Liczą jednak, że jego czasowe wdrożenie trwale zmieni przyzwyczajenia komunikacyjne mieszkańców.
Michał Beim, ekspert transportowy z Uniwersytetu Przyrodniczego w Poznaniu, zwraca uwagę, że Niemcy w walce z drogim paliwem wybrały inną drogę niż my.
Obniżka VAT i akcyzy w Polsce to rozwiązanie stymulujące popyt na rosyjską ropę?
- Polska obniżyła czasowo VAT i akcyzę na benzynę i ropę. W Niemczech m.in. za sprawą tabloidu „Bild” pojawiały się doniesienia o polskich sposobach na obniżenie cen. Eksperci uznali jednak, że to są rozwiązania stymulujące popyt na rosyjską ropę. Uznano też, że nie powinno się ograniczać podatków od paliw. Stąd pomysł na dopłaty do biletów miesięcznych - mówi Beim.
Według niego Polska też powinna pójść w tym kierunku. To być może pozwoliłoby szybciej odejść od rosyjskiej ropy, którą jeszcze w 2021 r. w niemal dwóch trzecich sprowadzaliśmy z tego kraju. Na razie premier Mateusz Morawiecki zapowiada, że przestaniemy ją kupować od Rosjan w 2023 r.