Jeszcze w grudniu analitycy ISW uznawali, że ponowne wtargnięcie rosyjskich wojsk na Ukrainę jest mało prawdopodobne. Jak przyznaje w rozmowie z PAP Mason Clark, szef zespołu ds. Rosji, sytuacja przy granicach zmusiła ich do zmiany swojej oceny.

Reklama

"Rosyjskie wojska otwarcie wkroczą do Donbasu do końca lutego"

Choć nadal uważamy, że inwazja na dużą skalę jest mało prawodpodobna ze względu na wysokie koszty - zarówno ludzkie, jak i ekonomiczne - to oceniamy, że istnieje wysokie prawdopodobieństwo, że rosyjskie wojska otwarcie wkroczą do Donbasu do końca lutego - mówi Clark. Jak dodaje, choć zebrane w regionie siły wystarczają do podjęcia działań już teraz, prawdopodobnie to wciąż kwestia tygodni, biorąc pod uwagę m.in. ciągle dojeżdżające na miejsce posiłki.

Po prostu nie widzieliśmy jeszcze wystarczająco wielu znaków wskazujących, że to miałoby nastąpić w przeciągu tygodnia - powiedział analityk. Jak dodał, choć rozpoczynające się 4 lutego igrzyska olimpijskie w Pekinie mogą mieć pewien wpływ na czas ewentualnej operacji, raczej nie odwiodą Rosji od jej decyzji o ataku.

Donbaski kierunek inwazji

Według waszyngtońskiego think-tanku, na donbaski kierunek operacji - tzn. otwarte wkroczenie wojsk na okupowane tereny pod pretekstem np. ochrony obywateli Rosji - wskazuje kilka czynników. Jeden to taki, że siły skoncentrowane w Południowym Okręgu Wojskowym, tj. najbliżej Donbasu, są obecnie w wyższym stopniu gotowości i organizacji niż te zgromadzone na północny wschód od granic Ukrainy, gdzie wciąż brakuje kluczowych elementów i gdzie siły są bardziej rozrzucone. Drugi to działania w przestrzeni informacyjnej, w tym zgłoszony w rosyjskiej Dumie projekt zbrojenia sił "separatystów" w Donbasie.

Co jest głównym celem Rosji?

Uważamy, że głównym celem Rosji jest wywarcie presji na prezydencie Zełenskim do poczynienia znaczących ustępstw, zarówno jeśli chodzi o status Donbasu, zmuszając go do wdrożenia czegoś na kształt nowych porozumień mińskich, jak i wykluczenia członkostwa (+Ukrainy+) w NATO - ocenia ekspert. Jak dodaje, wkroczenie wojsk do Donbasu - być może przy jednoczesnym bombardowaniu z powietrza i za pomocą rakiet, by zdegradować ukraińskie wojsko - miałoby szanse na osiągnięcie tego celu.

Prawdopodobnie jakakolwiek rosyjska operacja wojskowa doprowadzi do niepokojów społecznych, niezależnie od tego, co zrobi Zełenski. Poza tym, ta opcja naraża Rosję na mniejsze straty, a przy tym daje możliwość do ewentualnej przyszłej inwazji, jednocześnie ułatwiając realizację rosyjskich celów - zapewniając, że Ukraina nie wejdzie do NATO, chwiejąc rządem Zełenskiego i wzmacniając jego przeciwników - mówi Clark.

Reklama

Ekspert przyznaje, że wnioski ISW różnią się od znacznej części amerykańskich analityków takich jak Rob Lee i Michael Kofman, którzy przewidują ofensywę lądową jako jedyny sposób do osiągnięcia rosyjskich celów.

Według niego, zgrupowanie wojsk rosyjskich na Białorusi prawdopodobnie nie będzie służyć inwazji na Kijów - choć stworzy do tego warunki w przyszłości - ale ma na celu ustanowienie stałej i znacznej obecności rosyjskich wojsk w tym kraju oraz większej integracji struktur dowodzenia między rosyjskimi i białoruskimi siłami.

"Uważamy, że to będzie długofalowe wyzwanie dla NATO, a zwłaszcza dla Polski i państw bałtyckich. Mielibyśmy na Białorusi praktycznie całą rosyjską dywizję podzieloną na różne jednostki. Oczekiwałbym, że NATO musiałoby wobec tego dostosować swoje rozmieszczenie wojsk w Europie, zwiększając też poziom gotowości wojsk" - analizuje ekspert.