"Michel ma własne wyobrażenie o swoim miejscu w Europie, o czym można się było przekonać po raz kolejny 9 listopada" przy Bramie Brandenburskiej w Berlinie, gdzie wygłosił orędzie o stanie Unii. "Zebrał typowe elementy dyskursu UE: autonomia strategiczna, umowy o wolnym handlu, jedność czyni nas silniejszymi: hasła, które wielu z obecnych musiało słyszeć już wiele razy" - pisze niemiecki tygodnik.

Reklama

Bitwa o mur

"Interesująca część przemówienia prawie przepadła tego wieczoru. Kilka metrów od dawnego muru berlińskiego (Nie ma lepszego terminu, nie ma lepszego miejsca, by rozmawiać o przyszłości Europy) Michel porusza temat finansowania nowego obiektu granicznego. Obiekt ma powstać na zewnętrznej granicy UE, między Polską, Łotwą i Litwą z jednej strony a Białorusią z drugiej. Michel nie mówi o murze, lecz o fizycznej infrastrukturze granicznej, ale to nie umniejsza wagi jego słów" - stwierdza "Der Spiegel".

"Są one skierowane w szczególności do jednej osoby: przewodniczącej Komisji Europejskiej Ursuli von der Leyen", która jest "zdecydowanie przeciwna takiemu projektowi. I powiedziała to wyraźnie na krótko przed wystąpieniem Michela na szczycie UE" - zauważa tygodnik.

Reklama

W UE "istnieją różne opinie na temat tego, czy finansowanie ogrodzenia granicznego przez Brukselę miałoby sens. Głos von der Leyen właściwie przesądza sprawę (...). Gdyby Michelowi naprawdę zależało na finansowaniu muru, nie powinien był domagać się tego publicznie w Berlinie, ani dzień później w Warszawie. Zamiast tego powinien był spróbować zorganizować większość wśród państw członkowskich w kuluarach, bez publicznego lekceważenia von der Leyen" - pisze "Der Spiegel". Ale "to nie jest rola, w której Michel widzi siebie" - dodaje.

Rada Europejska, której przewodniczącym "jest Michel, to najpotężniejszy organ w UE. Zasiadają w nim głowy państw i szefowie rządów. Jednakże fakt, że Rada jest potężna, nie oznacza, że Michel też jest. Jej głównym zadaniem jest koordynacja polityki państw członkowskich. To zadanie, które udaje się realizować przede wszystkim wtedy, gdy nie jest zauważane z zewnątrz".

Reklama

Natomiast "Belg chce być zauważony. Jego największy rywal (w walce) o uwagę znajduje się po drugiej stronie ulicy, na 13. piętrze masywnego budynku Berlaymont. Ursula von der Leyen formalnie kieruje tylko jednym organem, ale za to zatrudniającym około 32 tys. pracowników, którzy rozdysponowują setki miliardów euro".

Walka o władzę

Już w przeszłości "prowadziło to do konfliktów. Ale podczas gdy jego poprzednicy toczyli spór wewnętrznie, Michel przekształcił go w publiczną walkę o władzę" - podkreśla "Der Spiegel".

Tygodnik przypomina, że "podczas wspólnej kwietniowej wizyty w Ankarze świat był świadkiem, jak dwójka najwyższych przedstawicieli Unii Europejskiej rywalizowała o władzę i prestiż. Spotkanie z prezydentem Turcji Recepem Tayyipem Erdoganem zostało przygotowane przez zespół protokolarny Michela". W rezultacie "przewodniczący Rady znalazł się obok Erdogana. Von der Leyen musiała usiąść na kanapie w pewnej odległości od niego". Skandalowi szybko nadano odpowiednią nazwę: Sofagate.

"Zachowanie Michela szkodzi UE, ponieważ spór osłabia Wspólnotę. Jest to również szkodliwe, ponieważ urzędujący przewodniczący Rady zaniedbuje swoje rzeczywiste zadania. Wiele rządów, w tym niemiecki, jest niezadowolonych z Michela. Mówi się, że za dużo podróżuje i za mało dba o przygotowanie szczytów UE" - pisze "Der Spiegel".

"Jego pragnienie uznania jest tak wielkie, że nawet współpracownicy potrząsają głowami" - zauważa tygodnik. "Przewodniczący Rady Europejskiej jest przewodniczącym Rady Europejskiej, a nie prezydentem Europy" - pisze były szef biura Michela Francois Roux "w analizie, którą czyta się jak rozliczenie z jego byłym szefem. Michel oczywiście chce być prezydentem Europy".

Michel za młody na urząd?

"Michel uważa siebie za polityka, a nie biurokratę. To jest część problemu" - podkreśla "Der Spiegel". "Jest jeszcze młody. Być może za młody na urząd, który wiąże się z ograniczeniem jego ambicji" - dodaje.

Według osób, które znają Michela uważa on, że "von der Leyen nie działa na tym samym poziomie co on. On był szefem rządu (Belgii), ona tylko ministrem obrony". - Krytyka pod adresem Michela staje się coraz głośniejsza - mówi jeden z unijnych dyplomatów.

Mimo to "prawdopodobnie pozostanie on na stanowisku. Należy do rodziny partii liberalnych i jest pod opieką prezydenta Francji. To jest sedno pakietów personalnych, które są tworzone w UE, z uwzględnieniem narodowości, przynależności partyjnej i statusu zawodowego. Nie da się ich cofnąć" - pisze "Der Spiegel".

- Tak długo, jak Michel robi to, czego chce Macron, jest bezpieczny - ocenia jeden z dyplomatów i dodaje: Spektakl będzie trwał.