Dotyczy to zarówno pojedynczych pracowników, jak i całych zespołów. Jako pierwszy zaczął tę tezę propagować ekonomista pracy John Pencavel z Uniwersytetu Stanforda. Już na początku ubiegłej dekady napisał ważny tekst „O produktywności przepracowanych godzin”. Posłużył się przykładem historycznym. Otóż w roku 1914 brytyjski rząd zawiesił wywalczone w ciągu wcześniejszych 50 lat przez zorganizowany ruch robotniczy ograniczenia czasu pracy.
Rzecz jasna z powodu wybuchu I wojny światowej i konieczności rywalizacji w nakręcającym się wyścigu zbrojeń z kajzerowskimi Niemcami. Jak pokazują dokumenty i relacje, od 1915 r. tydzień pracy wydłużył się do 70–90 godzin. Praca w niedzielę została przywrócona. W miarę pogarszania się sytuacji na froncie brytyjska gospodarka zmuszona była sięgać po coraz to głębsze zasoby pracy: najpierw po chłopców poniżej 18. roku życia. Potem po kobiety. Z biegiem czasu przemysł zbrojeniowy zaczął na tych ostatnich wręcz polegać.