Trudno policzyć wszystkie papieskie pomniki w Polsce. Do śmierci Jana Pawła II stanęło ich ponad 230, a w kolejnych latach powstawały następne, liczone w setkach. Najwięcej w południowej i środkowej Polsce, zwłaszcza w okolicach Krakowa, Tarnowa oraz Łodzi. Nie wszystkie prace budzą estetyczny zachwyt. Serwis Bryła.pl pokusił się nawet o stworzenie rankingu najgorszych pomników z Janem Pawłem II. I tak mamy sopockiego papieża z syrenim ogonem, papieża „żeglarza” z Żyrardowa, „lunatyka” z Krakowa czy „tancerza” z Poznania – każda poza jest efektem wyobraźni artysty. Gorzej, że Jan Paweł II trafił też na stragany z gadżetami. Dziś można sobie otworzyć piwo medalikiem z polskim papieżem za 50 zł. Albo przypalić papierosa zapalniczką wartą 140 zł z jego wizerunkiem.
Niekwestionowaną liderką sprzedażowego kultu od dawna jest postać Matki Boskiej. W dowolnej formie: nie tylko figurek, ale też nadruków na bluzach czy koszulkach, co – jak zauważa Andrzej Draguła z Wydziału Teologicznego Uniwersytetu Szczecińskiego w artykule „Od kapliczki do mody. Obraz Maryi w kulturze współczesnej” – nie musi oznaczać wyznania wiary. Jest raczej przejawem tendencji w modzie, która chętnie odwołuje się do religijnej symboliki. Autor pisze wprost o popkulturyzacji kultu maryjnego, co wpływa na seryjność produkcji dewocjonaliów z wizerunkiem matki Jezusa. I podaje przykład prac francuskiej artystki Soasing Chamaillard, która kompiluje i zestawia postać Matki Boskiej z popkulturowymi postaciami – lalką Barbie czy Hello Kitty. Z kolei Robert Rumas maluje maryjne figurki w orzechowych odcieniach i dołącza do nich neonowe aureole, przez co tracą na liturgicznym znaczeniu. Pozostaje czysty kicz i groteska.
Z marketingowego punktu widzenia kicz nie brzmi obraźliwie. Coś, co schlebia zbiorowym gustom, łatwo wprowadzić do obrotu – i na stragany, i do galerii.
Kolekcjonerzy chińszczyzny
Znawcy biznesu sakralnego przyznają chóralnie, że jego domeną pozostaje właśnie to, co kiczowate – nie musi być ładne, ma być pamiątkowe. Stąd wysyp różnych fantów, które zwłaszcza w sezonie na komunie, bierzmowania, w czasie Wielkanocy czy Bożego Ciała, czy wreszcie w okresie piegrzymkowym cieszą się niesłabnącym popytem. Różańce, medaliki, kropidła i inne zestawy rękodzielnicze mają niemalejące grono odbiorców. Wiara – to jedno. Zarobek – to osobna kwestia.
Handel dewocjonaliami nie jest zwolniony z obowiązków fiskalnych. Liczy się m.in. wysokość obrotów, to, czy sprzedający jest zarejestrowany jako czynny podatnik VAT, czy ma obowiązek ewidencjonowania sprzedaży na kasie rejestrującej oraz od kiedy prowadzi działalność gospodarczą. – Jeśli sprzedaż prowadzi parafia, to podlega zasadom podatku dochodowego od osób prawnych. Jeśli handlującym jest osoba fizyczna, to powinna zapoznać się z regulacjami ustawy o PIT. Ustawa ta nie zawiera szczególnych przepisów dotyczących handlu tego rodzaju towarami – informuje Aleksandra Grygierczyk, rzeczniczka prasowa Krajowej Informacji Skarbowej. Ale jak dodaje Justyna Pasieczyńska z Izby Administracji Skarbowej w Warszawie, jeśli parafia uzyskane dochody przeznacza na cele kultu religijnego, to może skorzystać ze zwolnienia podatkowego.
Sklepy stacjonarne nie muszą uzyskiwać pozwolenia na handel dewocjonaliami. Wystarczy założyć działalność gospodarczą. Właściciele straganów muszą wnosić opłaty targowe, ale zwykle pracownicy parafii sami sprzedają dewocjonalia. Tak jak na terenie jasnogórskiego klasztoru, gdzie nie odbywa się handel dewocjonaliami prowadzony przez jakiekolwiek podmioty zewnętrzne.
Nie wszystkie święte obiekty można sprzedawać w zmienionej formie. Na przykład słynnego obrazu Matki Boskiej Jasnogórskiej nie można dowolnie reprodukować. Podlega on ochronie prawnej wynikającej z prawa o zabytkach, ustawodawstwa wyznaniowego (zwłaszcza w zakresie związanego ze szczególną ochroną przedmiotów kultu oraz ochrony uczuć religijnych), a także prawa własności intelektualnej (autorskiego prawa majątkowego właściciela egzemplarza utworu plastycznego).