Nie idź z awanturą do firmy doradztwa finansowego, która kazała ci kupić mieszkanie, gdy cena metra kwadratowego osiągała szczyty. Doradca mógł naprawdę sądzić, że - naciągając kolejnych klientów - rozciągnie tzw. bańkę spekulacyjną do niebotycznych rozmiarów.
Teraz instytucje finansowe same widzą, że się pomyliły. W ostatnim "Newsweeku" można przeczytać analizę, z której wynika, że mimo 10-procentowego spadku cen nieruchomości w Polsce, można się spodziewać kolejnych tąpnięć. Mogą sięgnąć nawet 15 procent.
Podobna sytuacja jest w USA. Wiceszef szacownej instytucji Merrill Lynch wieszczy, że ceny nieruchomości będą spadały jeszcze przez dwa lata. Richard McCormack sądzi, że spadać też będą ceny surowców, bo słabnie na nie popyt.
Faktycznie, cena ropy na światowych giełdach spada w tempie, jakiego nikt nie przewidział. Ekonomiści mówili, że baryłka może kosztować w 2008 roku od 150 do 200 dolarów. Tymczasem surowiec tanieje od kilku dni i teraz kosztuje poniżej 90 dolarów.
Giełdy na świecie też nie dadzą zarobić, bo główne indeksy lecą w dół. Londyński, paryski, frankfurcki i warszawski parkiet tracił dziś po średnio 5 procent. Przy tej okazji warto wspomnieć, jak trzymają się akcje banków, które są zarówno sprawcami, jak i największymi ofiarami obecnego kryzysu. Tylko dziś akcje banku Hypo Real Estate spadły na giełdzie we Frankfurcie o 54 procent.
Zachęcali do kupowania nieruchomości, jednostek funduszy inwestycyjnych oraz lokat, których zysk miał pochodzić ze spekulacji surowcami. Łatwiej byłoby wyliczyć tych doradców finansowych, którzy mówili inaczej. Ciekawe, że teraz, gdy spadają ceny domów, baryłka ropy jest tańsza, a giełda pikuje, oni wciąż są optymistami.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama
Reklama