Owe sterty makulatury - czy jak inni mawiają "toksyczne" aktywa - zaświadczają jedynie o tym, że miliony Amerykanów mają długi w banku. Papiery te byłyby coś warte, gdyby kredytobiorcy płacili regularnie raty. Ale jest inaczej. Amerykanie są bankrutami. Nawet sprzedając swe domy, które kupili za kredyty hipoteczne, nie poprawią swej sytuacji. Dlaczego? Bo przez krach na rynku, ceny nieruchomości poleciały na łeb na szyję. To wszystko spowodowało, że w kryzysie pogrążyły się nie tylko amerykańskie rodziny, ale i banki.
>>>Jak rząd USA pomógł pogrążonemu w kryzysie koncernowi AIG
Administracja prezydenta Georgea Busha zwróciła się więc do Kongresu o zgodę na wykupienie za 700 miliardów dolarów "toksycznych" długów hipotecznych. Agencja Associated Press pisze, że jest to największa interwencja finansowa rządu USA od czasu Wielkiego Kryzysu (1929-1933).
>>>Przez kryzys będzie trudniej o kredyty także w Polsce
To kolejna pomoc amerykańskich władz dla tamtejszego sektora finansowego. Za wszystko płacą oczywiście obywatele, którzy odprowadzają podatki. Amerykańskie władze tłumaczą, że to niezbędne działania, bo tylko w ten sposób uniknie się totalnego krachu. Jednak nie dodają, że kupowanie za publiczne pieniądze cudzych długów to w gruncie rzeczy pogrążanie się w kolejnych długach.
Jest kryzys, bo amerykańskie banki rozdawały kredyty komu popadnie. Miały naiwne marzenia, że wszyscy je spłacą. Tymczasem krach spowodował, że obligacje i polisy - dokumenty, które miały zabezpieczać banki przed bankructwem klientów - są bezwartościowe. Biały Dom chce teraz te papiery wykupić za 700 miliardów dolarów. A to oznacza, że amerykańscy podatnicy zapłacą krocie za stertę makulatury.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama
Reklama