Inżynier z niemieckiego koncernu farmaceutycznego Jurgen Kaupfman przeszedł na emeryturę w wieku 56 lat. Był przekonany, że przez kolejne dwie dekady będzie wylegiwał się na słonecznych plażach Wysp Kanaryjskich. Bardzo się zdziwił, gdy na konto wpłynęła pierwsza emerytura, bo okazało się, że wystarcza mu ledwie na wypad na zachmurzoną, bałtycką Rugię. "Życie stało się mniej komfortowe. O egzotycznych wakacjach mogłem zapomnieć" - mówi w rozmowie z DZIENNIKIEM. "Musiałem wrócić do pracy" - żali się.

Reklama

Do tej pory statystyczny Europejczyk przechodził na emeryturę w wieku 57 lat. To jednak coraz częściej tylko miłe wspomnienie, a ludzie przed sześćdziesiątymi urodzinami zamiast na wakacje wybierają się częściej do pracy.

Statystyki są dla nich nieubłagane. Przyczyną niekorzystnego trendu jest starzenie się Europy. W połowie stulecia ponad pięćdziesiąt milionów mieszkańców kontynentu będzie miało powyżej osiemdziesięciu lat. To aż dwa razy więcej niż w trzy lata temu. Obecnie pracuje zbyt mało ludzi, by zarobili na emerytury dla tak wielkiej grupy - czytamy w konkluzji opublikowanego niedawno raportu brukselskiej Fundacji na Rzecz Poprawy Warunków Życia i Pracy. Państwa Unii Europejskiej robią więc wszystko, by liczba tzw. starych pracowników, czyli przed sześćdziesiątką, wzrosła do 2030 roku o co najmniej 24 miliony.

"Wydłużanie czasu pracy w Europie będzie w kolejnych dekadach trendem nieodwracalnym. Są dwa powody tego stanu rzeczy: po pierwsze więcej ludzi przechodzi na emeryturę, niż zaczyna pracować. Po drugie żyjemy dłużej i dłużej pobieramy emerytury, co źle wpływa na kondycję finansową państw" - mówi w rozmowie z DZIENNIKIEM belgijski analityk rynku pracy Mans Martensson. "Młody europejski emeryt ma dziś przed sobą średnio 25 lat życia, a co najmniej połowę tego czasu mógłby jeszcze spędzić w pracy" - dodaje.

Najpowszechniejszym sposobem zmuszania ludzi do aktywności zawodowej jest ustawowe podnoszenie wieku emerytalnego w państwach całej Unii o co najmniej pięć lat i wyrównywanie go dla kobiet i mężczyzn. Równie drastyczne ma być udowodnienie Europejczykowi, że pobieranie emerytury w młodym wieku po prostu mu się nie opłaca. Posłużą temu wyższe składki dla grupy wczesnych emerytów. Sprawdzoną metodą okazało się również promowanie tzw. part-time job, czyli pobierania połowy emerytury i dorabiania na pół etatu.

Zresztą dłuższą pracę popierają nie tylko rządy. Prywatne firmy na Zachodzie coraz częściej oferują starszym pracownikom zachęty, które mają przytrzymać ich przy biurku. "Należy do nich choćby oferowanie im rozbudowanych pakietów socjalnych czy luźnego dnia pracy, co sprowadza się do uwolnienia pracownika od siedzenia w biurze przez osiem czy dziesięć godzin" - mówi DZIENNIKOWI niemiecka ekonomistka z Uniwersytetu w Hamburgu Patricia Frericks. Jej zdaniem przychodzący do biura w wieku 70 lat statystyczny John Smith już niebawem nie będzie nikogo dziwił.

Jak długo pracują Europejczycy

Reklama

Niemcy, Irlandczycy, Holendrzy, Hiszpanie i Portugalczycy muszą ustawowo pracować do 65. roku życia. W praktyce większość obywateli tych państw korzysta z wcześniejszych emerytur, jeszcze przed sześćdziesiątką.

Niemcy przechodzą na emeryturę średnio w wieku 57 lat.

Włosi pomiędzy 57. a 65. rokiem życia.

Brytyjczycy muszą pracować do 65 lat. W praktyce jednak trafiają na emeryturę w wieku 59 lat.

Węgrzy - mężczyźni pracują do 62 lat. W przyszłym roku taki sam wiek emerytalny będzie obowiązywał także Węgierki.

Łotysze - mężczyźni 62 lata, a kobiety 61,5. Równy wiek emerytalny (62 lata) dla obu płci zacznie obowiązywać w 2009 r.

Litwini - 60 lat (kobiety), 62,5 (mężczyźni). Docelowo ma to być 65 lat dla obu płci.

Francja - jej mieszkańcy ustawowo mają zapisany wiek emerytalny na poziomie 65 lat. W praktyce jest on znacznie niższy.