Pierwsze oznaki rywalizacji już widać. Jak dowiedziała się "Gazeta Wyborcza", od przyszłego poniedziałku internetowy mBank zrezygnuje z 50-groszowej prowizji za przelewy do innych banków. "Dzięki temu nasze eKonto stanie się całkowicie bezpłatne" - zachwala ten pomysł Szymon Midera, szef biura rozwoju biznesu w banku.

Reklama

Przychody z opłat za przelewy były do tej pory dla mBanku głównym sposobem zarabiania na posiadaczach ROR-ów. Bank nigdy nie pobierał bowiem opłaty za samo prowadzenie konta. Teraz darmowe będą i przelewy, i prowadzenie konta. A dodatkowo bank podwyższy oprocentowanie konta oszczędnościowego eMax Plus do 5,05 procent.

Co skłoniło szefów mBanku, który prowadzi aż 1,4 miliona kont osobistych, do tak spektakularnego posunięcia? "Chcemy się podzielić naszymi rosnącymi zyskami z klientami" - zapewnia Midera. Ale to chyba nie do końca prawda, bo tylko charytatywnie rozdaje się pieniądze. A banki nie są instytucjami dobroczynnymi.

Kilka tygodni temu rękawicę rzucił ING Bank Śląski, który prowadzi prawie 1,1 miliona kont osobistych. ING wprowadził na rynek całkowicie darmowe Konto Direct: klient nie płaci ani za używanie konta, ani za przelewy przez internet, ani za kartę. Szefowie ING nie ukrywają, że ich celem jest przyciągnięcie "nowoczesnych" klientów - tych samych, o których walczy mBank.

Ale wojna o klientów nie dotyczy już tylko kont internetowych, zaczyna przenosić się również na rynek tradycyjnych ROR-ów. Kilkanaście dni temu z nową ofertą wystartował bank Nordea, wprowadzając darmowe konto Spektrum.

Gratis jest nie tylko prowadzenie konta i przelewy w ramach tego samego banku, ale też wypłaty ze wszystkich bankomatów w Polsce. Warunek - średnie wpływy na rachunek ponad 1,5 tys. zł miesięcznie. Prawdopodobnie na posunięcia mBanku, ING i Nordei zareagują też inne banki, nie chcąc stracić klientów.

A mają z czego schodzić. "Ceny w polskich bankach, uwzględniając siłę nabywczą złotówki, nigdy nie należały do najniższych w porównaniu z państwami Europy Zachodniej" - mówi "Gazecie Wyborczej" Mateusz Ostrowski, analityk Open Finance.