Jak ustaliliśmy, do porozumienia doszło tuż przed świętami Bożego Narodzenia. Obok dostępu do 40 mln zł GetBack ma szansę na uzyskanie dodatkowych 2 mln zł. TFI zrzekło się też wobec niego roszczeń na ponad 70 mln zł. Ugoda dotyczy umowy, jaką oba podmioty zawarły w sierpniu 2017 r.
GetBack zapłacił TFI ponad 49 mln zł brutto za obsługę portfeli z wierzytelnościami. Po wybuchu afery nowe władze windykatora doszły do wniosku, że żadnych usług nie było, a umowa miała fikcyjny charakter.
Sprawa trafiła do prokuratury. Śledczy długo nie zajmowali się tym wątkiem. W końcu w listopadzie ubiegłego roku zatrzymano byłych menedżerów Trigona, wiceprezesa i jednego z dyrektorów, oraz byłego członka zarządu GetBacku. Dwóch podejrzanych umknęło jednak śledczym za granicę. To były prezes Marek J. i dyrektor Jakub A. Obaj chcą wrócić do kraju, ale pod warunkiem otrzymania od sądu listu żelaznego.
Reklama
Ewidentnie porozumieniu pomiędzy GetBackiem a Lartiq pomogły działania prokuratury i Komisji Nadzoru Finansowego, podmioty nie potrafiły się porozumieć przez półtora roku, a miesiąc po zatrzymaniach i dwa miesiące po karze od nadzoru jest ugoda – mówi nasz informator.

Zawiadomienie do prokuratury, pozwy, wnioski do sądu o zabezpieczenie majątku – po półtorarocznej batalii windykator wywalczył duże pieniądze z trefnej umowy.

Kilkanaście tysięcy osób, które zainwestowały pieniądze w obligacje czy akcje GetBacku, ma powody do zadowolenia. Do spółki, która w ramach układu z wierzycielami ma im oddać 25 proc. środków w osiem lat, popłynie solidny zastrzyk gotówki. Z ustaleń DGP wynika, że wrocławski windykator zawarł ugodę z Lartiq TFI (poprzednio Trigon TFI) i dostanie z powrotem 40 mln zł. To kwota netto z umowy, w ramach której GetBack zapłacił TFI za obsługę portfeli inwestycyjnych. Możliwe, że dostanie także dodatkowy bonus w wysokości 2 mln zł.

Pieniądze są zabezpieczone przez prokuraturę. Czekają na uprawomocnienie układu. Im szybciej to nastąpi, tym szybciej pieniądze trafią do ludzi. Niemniej wypłaty, ze względów technicznych, rozpoczną się pół roku od chwili uprawomocnienia – mówi nasz informator.

Reklama

W sumie GetBack ma roszczenia na około 100 mln zł. Dzięki podpisanej ugodzie odzyska ponad 40 proc. z tej kwoty.

Zarówno stare władze Trigona, jak i nowe po zmianie nazwy na Lartiq wskazywały, że umowa z 2017 r. została zawarta w ważny i transparentny sposób oraz miała rynkowy charakter. Prokuratorzy i Komisja Nadzoru Finansowego nie dały jednak temu wiary.

GetBack i Trigon współpracowały ze sobą od połowy 2016 r. Windykator nie miał własnego Towarzystwa Funduszy Inwestycyjnych. W takim przypadku standardem w branży jest korzystanie z podmiotu zewnętrznego. Jednym z nich był właśnie Trigon. GetBack, kupując niespłacane długi od banków czy firm telekomunikacyjnych, robi to za pośrednictwem funduszy, którymi zarządzają TFI. TFI sprzedają też certyfikaty tych funduszy, tworzą nowe, a za pozyskane środki windykator może kupować kolejne portfele wierzytelności.

W sierpniu 2017 r., miesiąc po tym, jak GetBack zadebiutował na giełdzie, oba podmioty podpisały „Umowę ramową na świadczenie usług obsługi portfeli inwestycyjnych”. Dawała windykatorowi kilkuletnią wyłączność na zarządzanie funduszami z wierzytelnościami tworzonymi przez Trigon TFI. GetBack zapłacił z góry 40 mln zł netto (49,2 mln zł z VAT). Od pierwszego kwartału 2018 r. Trigon miał tworzyć nowe fundusze i powierzać zarządzanie nimi wrocławskiej spółce.

W DGP opisywaliśmy już, że prokuratorzy na podstawie m.in. wyjaśnień byłego prezesa GetBacku Konrada K. (przebywa w areszcie od czerwca 2018 r. z szeregiem zarzutów) i zabezpieczonej korespondencji e-mailowej uznali, że transakcja od początku była fikcją. O tym, że windykator nic nie zyska, wiedziały wszystkie strony, a przelew miał być zapłatą za to, że Trigon pomoże przy giełdowym debiucie GetBacku, i bonusem za to, że fundusze zarządzane przez TFI sprzedadzą wrocławskiej spółce konkurencyjnego windykatora Kancelarię Medius za 150–180 mln zł.

Po wybuchu afery w kwietniu 2018 r., kiedy GetBack przestał obsługiwać swoje obligacje, jego notowania zostały zawieszone i do spółki przyszły nowe władze, rozpoczęły się negocjacje z Trigonem, aby ten zwrócił pieniądze z umowy.

Początkowo rozmowy były obiecujące, ale szybko doszło do ich załamania i sytuacja zaostrzyła się – twierdzi nasz informator.

Nowy zarząd GetBacku negocjował nie tylko z Trigonem, lecz także z Altus TFI. W tym drugim przypadku chodzi o zakup od funduszy będących pod zarządzaniem tego towarzystwa innej spółki windykacyjnej EGB Investments. GetBack zapłacił ponad 207 mln zł. Tutaj śledczy znów nabrali przekonania, że kwota była fikcyjna, a wrocławska spółka przepłaciła co najmniej 160 mln zł. Zarzuty usłyszeli ludzie z byłego zarządu windykatora, ale także menedżerowie Altusa – założyciel i prezes Piotr Osiecki, który przebywa obecnie w areszcie, oraz wiceprezes Jakub Ryba. Ugody z Altusem nie udało się podpisać.

Przez długi czas wydawało się, że podobnie będzie z Trigonem. Tym bardziej że konflikt eskalował. W lipcu 2018 r. TFI wypowiedziało GetBackowi umowy na zarządzanie funduszami, w których były wierzytelności do odzyskania, oraz umowę na 49,2 mln zł, która stała się przedmiotem sporu. W odpowiedzi władze windykatora złożyły z prokuraturze zawiadomienie na swoich poprzedników w zarządzie, że ci doprowadzili do wyrządzenia szkody majątkowej wielkich rozmiarów przy zawieraniu porozumienia z TFI.

Trigon nie pozostawał dłużny i poszedł z pozwem do sądu. Chciał, aby ten stwierdził ważność umowy. W międzyczasie zarząd TFI złożył rezygnację. Z Towarzystwa odeszli prezes Marek J., któremu śledczy nie mogą postawić zarzutów, bo przebywa na Dominikanie, oraz wiceprezes Paweł B., który zarzuty za umowę – razem z dwoma innymi podejrzanymi – usłyszał w listopadzie ubiegłego roku. Trigon zamienia się w tym czasie w Lartiq i planuje nowe otwarcie. Wciąż jednak broni umowy i uznaje ją za zawartą zgodnie z prawem.

Dochodzi do zawieszenia broni. Jednak spokój nie jest trwały. Na początku września 2019 r. GetBack w komunikacie giełdowym informuje, że Lartiq złożył do sądu kolejny pozew w imieniu zarządzanych funduszy, z których miały być windykowane długi. Chodzi o zapłatę 115 mln zł i ustanowienie zabezpieczenia tej kwoty na majątku spółki. Dla GetBacku to duży problem, bo może zagrozić porozumieniu z wierzycielami.

Wcześniejsze pozwy Lartiq opiewają na 67 mln zł. W sumie TFI walczy więc o ponad 180 mln zł, czyli prawie jedno trzecią tego, co mają otrzymać obligatariusze niezabezpieczeni. Jeśli sąd zgodziłby się na zabezpieczenie majątku, wówczas windykator traci płynność. Dodatkowo Lartiq nie zamierza zwracać ani złotówki w ramach wynagrodzenia, jakie uzyskał z umowy na 49,2 mln zł – mówi nasz informator.

Jak łatwo obliczyć – jeśli sąd stanie po stronie TFI – obligatariusze nie mają nawet co marzyć o odzyskaniu w ramach układu jednej czwartej pieniędzy ulokowanych w papierach windykatora, a jedynie 16–17 proc. z dużym prawdopodobieństwem, że spłata potrwa dłużej niż osiem lat.

GetBack przechodzi do kontrataku. Pod koniec października 2019 r. składa pozew o zapłatę 49,2 mln zł. Zaskakujące jest, że spółka zwleka z tym ruchem tak długo, chociaż od przeszło roku próbuje wyegzekwować tę kwotę.

Nieoczekiwanie w sukurs przychodzi windykatorowi państwo. KNF karze na początku listopada Lartiq 5 mln zł i odbiera licencję na prowadzenie działalności. Towarzystwo na mocy umowy z GetBackiem może sankcję finansową w całości refakturować na wrocławską spółkę, i tak robi.

Jednocześnie Lartiq przekazuje 40 mln zł w ramach pożyczki do spółki celowej, aby znalazły się one poza zasięgiem GetBacku.

Do gry wchodzi jednak prokuratura, która zatrzymuje byłych menedżerów Trigona. Dodatkowo zajmuje rachunki spółki celowej. TFI traci wszystkie atuty i dzień przed Wigilią podpisuje ugodę z GetBackiem.

Na jej mocy towarzystwo zwróci 40 mln zł, windykator uzyskuje szansę na kolejne 2 mln zł i ugrywa jeszcze to, że Lartiq zrzeka się innych roszczeń na ponad 70 mln zł.