Indeks PMI, określający koniunkturę w sektorze przemysłowym Niemiec wyniósł we wrześniu 41,7 pkt. wobec 43,5 pkt. na koniec poprzedniego miesiąca. To najniższe wskazanie tego indeksu od czerwca 2009 r. Wskaźnik spada już od 9 miesięcy. Dopiero wartość wskaźnika PMI powyżej 50 punktów oznacza ożywienie w sektorze. Odczyty wskaźników PMI w Niemczech, osiągające kolejne minima, sugerują bardzo wyraźne spowolnienie. To nie jest zaskoczenie, ponieważ Niemcy są mocno uzależnione od eksportu do Chin i globalnej koniunktury, które przekładają się na gorszą sytuację u naszych sąsiadów. A perspektyw i prognozy są tutaj słabe - powiedział Mrowiec.
Ekspert wskazuje, że dynamika wzrostu gospodarczego spada: prognozy tegoroczne mówią o 0,6 proc., a w zeszłym roku zanotowaliśmy 1,5 proc. Marcin Mrowiec nazywa to "wyraźnym hamowaniem". Nasza gospodarka dość długo opierała się globalnym trendom, ale jednak one do nas w końcu dotrą. Nie będzie jednak to tak dramatyczne przełożenie, jak w gospodarce niemieckiej" - wskazuje ekspert. Mrowiec przypomniał, że mamy klika atutów. Jednym z nim jest to, że w Polsce nadal produkuje się relatywnie tanio. W czasie globalnej dekoniunktury w pierwszym rzędzie wyłącza się droższe źródła zaopatrzenia i zakupów, a my należymy do tych tańszych - dodaje Mrowiec.
Drugi czynnik, widoczny szczególnie w pierwszej połowie roku, to dobra dynamika polskiego eksportu. Wzrost naszego eksportu do Niemiec oscylował średnio wokół 4 proc., natomiast do pozostałych krajów wynosił ok. 8 proc., jeśli spojrzymy na drugi kwartał tego roku. Na tle spowolniającego handlu światowego, to bardzo dobry wynik - mówi Mrowiec.
Ekonomista zwrócił uwagę na paradoks w związku ze skutkami wojny handlowej USA z Chinami. Jeśli spojrzymy na wzrost polskiego eksportu do Chin, to rok do roku mamy wzrost o ponad 30 proc., a eksport do Ameryki ostatnio rósł rok od roku o blisko 20 proc. - wyjaśnił Mrowiec. Zaznaczył jednak, że wolumeny naszego eksportu na tych kierunkach nie są duże, ale możemy skorzystać na wojnie handlowej Amerykanów z Chińczykami, ponieważ na obu rynkach rozpoczną się poszukiwania alternatywnych źródeł dostaw, to może skutkować otwarciem nowych kanałów zakupowych. "Jeśli ceny rosną skokowo o jedną czwartą, to automatycznie atrakcyjnie stają towary produkowane w Polsce. Kryzys w relacjach USA - Chiny może być dla nas szansą, wielu eksporterów ją widzi i już wykorzystuje" - mówi ekspert banku.
Mrowiec zauważył, że głównym czynnikiem dobrej koniunktury polskiej gospodarki jest popyt wewnętrzny, czyli konsumpcja, która napędzana jest sytuacją na rynku pracy, wynikającą z demografii. Jeśli spojrzymy na nominalny poziom płac w Polsce w porównaniu do krajów zachodnich, nadal jest niewysoki, a równocześnie zapewniający poziom konsumpcji, nakręcający koniunkturę gospodarczą. Jedyne co może zagrozić wzrostowi PKB, to istotne załamanie nastrojów konsumenckich. Możemy sobie wyobrazić sytuację, że mimo rosnących pensji, polski konsument się czegoś wystraszy i przestanie konsumować, to może uderzyć w polskie PKB bardziej, niż czynniki wynikające z popytu zewnętrznego, ponieważ tu mamy wspomniane wcześniej atuty- zauważył ekonomista.