W połowie maja tego roku Giovanni Pitruzella, rzecznik generalny Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej (TSUE), wygłosił opinię w sprawie kredytów frankowych udzielanych przez polskie banki. To pokłosie pytania prejudycjalnego, które do Trybunału skierował Sąd Okręgowy w Warszawie. Opinia rzecznika – jeśli potwierdzi ją wyrok TSUE, a zwykle jest jego zapowiedzią - sprowadza się do tego, że przy korzystnej dla frankowiczów decyzji ich kredyty będą mogły zostać przewalutowane na złote, ale ich oprocentowanie będzie wciąż po obecnej ujemnej stopie LIBOR.
Wyznaczony obecnie roboczo termin ogłoszenia wyroku TSUE to 3 października o godz. 9.30. Posiedzenie będzie jawne – mówi nasz informator zbliżony do Trybunału.
To jeden z najbardziej wyczekiwanych wyroków w Polsce. Dla frankowiczów informacje jakie napłyną z luksemburskiej instytucji mogą być zbawienne. Dla sektora bankowego zaś oznaczać wielomiliardowe straty czy spadki kursów akcji, które zresztą materializują się do czasu wydania opinii przez rzecznika generalnego TSUE. Związek Banków Polskich pisał już nawet w tej sprawie do premiera i straszył, że wyrok Trybunału zbieżny z opinią rzecznika to co najmniej 60 mld zł kosztów dla banków. Może to zachwiać stabilnością całego sektora i mocno uderzyć w akcję kredytową.
Katastroficzne wizje kreśli też Paweł Borys, prezes Polskiego Funduszu Rozwoju i jeden z najbliższych współpracowników premiera, który na początku września w wywiadzie dla DGP mówi, że decyzja TSUE w sprawie franków może wywołać kryzys gospodarczy w Polsce. CZYTAJ WIĘCEJ TUTAJ>>>
Dla frankowiczów, którzy od lat walczą z bankami, byłby to powód do satysfakcji i uznanie ich racji.