Do takich wniosków doszli eksperci Polskiego Instytutu Ekonomicznego. W raporcie dowodzą, że z 51-proc. udziałem wśród osób w wieku między 24 a 64 rokiem życia, Polska jest liderem regionu i może równać się z takimi krajami, jak Niemcy, Francja, czy Belgia. To dobrze, bo posiadanie licznej i silnej klasy średniej jest dobre dla gospodarczego rozwoju, czego dowodzą badania prowadzone od wielu lat na świecie. To z tej grupy zwykle biorą się przedsiębiorcy. To klasa średnia ma tzw. duży potencjał konsumpcyjny, co napędza popyt w gospodarce. Stereotyp związany z tą grupą społeczną to jednocześnie skłonność do oszczędzania i gromadzenia kapitału pochodzącego z pracy, ciągłe dążenie od podnoszenia kwalifikacji i zdobywania wiedzy, w połączeniu ze stabilizacją ekonomiczną, która uniezależnia od państwowej pomocy.

Reklama

Gdy jednak wczytać się w szczegóły, to polska klasa średnia nie do końca potwierdza ten stereotyp. Zacznijmy od tego, jak PIE definiuję tę grupę. Robi to na dwa sposoby. Pierwsze kryterium to dochód. Przyjmując modele, opracowane już przez innych ekspertów, instytut wyliczył, że do klasy średniej załapuje się w Polsce każdy, u kogo w rodzinie dochód netto do dyspozycji mieści się w przedziale między 1500 a 4500 zł. Mediana tego dochodu, czyli dochód przeciętny (nie mylić ze średnim) to 2546 zł. Dla porównania, dla tzw. klasy niższej wynosi on 1073 zł, a dla klasy wyższej 5774 zł. Drugie kryterium to wykonywany zawód i pozycja na rynku pracy. Do klasy średniej zaliczono profesjonalistów niższego szczebla, pracowników umysłowych wykonujących prace rutynowe, osoby samozatrudnione w rolnictwie i poza rolnictwem, a także fizycznych pracowników nadzoru.

Okazuje się, że w tak zdefiniowanej grupie skłonność do oszczędzania wcale nie jest powszechna. Według obserwacji PIE aż 45 proc. nie ma żadnych oszczędności. Około 23 proc. twierdzi, że ma zaskórniaki, nie przekraczające wartości trzymiesięcznej pensji. Zadowolenie z własnej sytuacji majątkowej też raczej nie jest normą. Na pytanie, jak oceniasz własną sytuację finansową, tylko 10 proc. klasy średniej odpowiada, że poziom jest zadowalający, a 68 proc. stwierdza, że wystarczający.

"Członkowie klasy niższej i klasy średniej chcieliby zarabiać więcej. Porównanie średniej wysokości obecnie osiąganego przez nich dochodu do wysokości dochodu, jaki - według ich własnego mniemania - pozwoliłby swobodnie zaspokoić wszystkie potrzeby ich rodzin, wskazuje na wysoki poziom aspiracji dochodowych wśród członków klasy niższej oraz nieco niższy poziom aspiracji członków klasy średniej" - piszą ekonomiści PIE w raporcie. I podają, że osoby z tej drugiej grupy oceniają, że kwota, która pozwoliłaby na swobodne zaspokojenie potrzeb rodziny to (średnio) 6600 zł netto miesięcznie, co stanowi kwotę o 1900 zł wyższą niż średni całkowity dochód rodzin osób przynależących do tej kategorii (4700 zł).

Z drugiej strony, wizja rodziny z klasy średniej przed małym domkiem kupionym za kredyt hipoteczny też jest fałszywa. Skłonność do zadłużania się nie jest w tej grupie ponadprzeciętną. Co prawda, 45 proc. członków polskiej klasy średniej ma jakieś kredytowe zobowiązanie, ale hipoteki ma jedynie 16 proc.z nich.

Obciążenie kredytem hipotecznym - tak często przypisywane klasie średniej - charakteryzuje więc przede wszystkim członków klasy wyższej. Warto zauważyć, że zakup domu lub mieszkania jest tą kategorią wydatków, w której uwidaczniają się największe różnice między członkami poszczególnych klas oraz w której znaczną przewagę procentową nad innymi klasami ma klasa wyższa - podaje raport. Bo odsetek najbogatszych, którzy mają hipoteki, jest znacznie większy niż w klasie średniej i wynosi 32 proc.

Polska klasa średnia odstaje od stereotypu pod jeszcze jednym względem: jej stosunku do redystrybucji, czyli dzielenia się wyższymi dochodami jednych z innymi, którzy mają mniej. Na ogół dzieje się to przed opodatkowanie majętnych i kierowanie tak pozyskanych pieniędzy w formie transferów socjalnych dla drugich. Ale zwolennicy hasła „niższe podatki-niższe wydatki” wśród klasy średniej wcale nie są w większości. Jest ich 32 proc., niewiele więcej, niż w klasie niższej (29 proc.). Piotr Arak, dyrektor PIE mówi "Dziennikowi Gazecie Prawnej”, że polska klasa średnia nie jest szczególnie przeciwna realizowaniu programów socjalnych i myśli o nich podobnie do klasy niższej. I to pomimo wyraźnych różnic materialnych tych kategorii, bo w naszym modelu mediana płac klasy średniej jest 2,5-krotnie wyższa niż w przypadku klasy niższej. To trochę dziwne, jak na grupę niezależną ekonomicznie, która do wszystkiego doszła sama i nie potrzebuje państwowej pomocy.

Reklama

Przedstawiciele klasy średniej częściej niż członkowie klasy wyższej dostrzegają pozytywne strony redystrybucji oraz rzadziej niż członkowie tej grupy zwracają uwagę na wady działania systemu świadczeń społecznych. Niemal połowa przedstawicieli klasy średniej preferuje utrzymanie wysokości płaconych podatków i wydatków publicznych na obecnym poziomie. Zapewne wynika to z tego, że w ich rodzinach mogą być osoby korzystające ze świadczeń społecznych np. emerytur, czy rent nie wspominając o świadczeniu rodzina 500+, a także publicznej ochrony zdrowia, z którą członkowie klasy wyższej mogą mieć mniej wspólnego - mówi DGP Piotr Arak.