Zdanie resortu finansów ma duże znaczenie, ponieważ oszczędzanie w kasach wiązałoby się z dopłatami z budżetu państwa. W myśl projektu, do którego dotarł DGP, klienci dostawaliby z budżetu bonus – 15 proc. odłożonej w danym roku kwoty, przy czym nie więcej niż 900 zł (czyli maksymalną dopłatę można by otrzymać, odkładając rocznie 6 tys. zł). Minimalny okres oszczędzania: cztery lata. Po tym okresie kasa jest zobowiązana do udzielenia klientowi kredytu. A plan zakłada, że jego wysokość będzie równa kwocie zgromadzonej w okresie oszczędzania.
Również w przypadku oprocentowania – tak oszczędności, jak i późniejszego kredytu – kasy rządzić się będą swoimi prawami. Zostanie ono ustalone już w momencie podpisywania umowy z klientem i nie zmieni się do końca jej obowiązywania. Ponadto oprocentowanie kredytu mogłoby być wyższe niż odsetki od oszczędności nie więcej niż o 3 pkt proc.
Kasy oszczędnościowo-budowlane w takiej formie wzorowane są na niemieckich Bausparkassen. W latach 90. podobne systemy uruchomiono w Czechach, na Słowacji i na Węgrzech.
– W pierwszym roku działania ustawy mogłyby powstać dwie, może trzy kasy. Możliwe, że oszczędzających obsługiwałyby już od 2017 r. A w zależności od ostatecznej wysokości premii rocznej, przystąpiłoby do nich około 300 tys. osób – szacuje Jacek Furga, przewodniczący Komitetu ds. Finansowania Nieruchomości w Związku Banków Polskich.
Reklama