Ciech to koncern chemiczny, dawna PRL-owska centrala handlu zagranicznego, który jest dziś prywatną firmą kontrolowaną przez spadkobierców Jana Kulczyka. A jeszcze w pierwszej połowie zeszłego roku największy pakiet akcji tej firmy był własnością Skarbu Państwa.
W marcu 2014 r. wezwanie do sprzedaży ponad 34,78 mln akcji Ciechu, stanowiących 66 proc. kapitału spółki, ogłosiła spółka KI Chemistry, zależna do Kulczyk Investments. Cena, jaką zaproponowano, wynosiła 29,5 zł za papier. Była to - zgodnie z obowiązującymi przepisami - cena oparta na średnim kursie giełdowym spółki z poprzedzających wezwanie sześciu miesięcy. Problem w tym, że wobec faktu, że od dołka z drugiej połowy 2011 r. akcje Ciechu systematycznie drożały, zaoferowana przez KI Chemistry cena była już istotnie niższa od bieżącej wyceny giełdowej. Cena była również niższa, niż cena docelowa w aktualnych wówczas rekomendacjach analityków domów maklerskich. W marcowych raportach mDomu Maklerskiego (zalecenie brzmiało "trzymaj") oraz Raiffeisen Centrobanku ("kupuj") wyznaczono ją odpowiednio na 33,9 zł i 36 zł.
Oferta KI Chemistry wydawała się też mało atrakcyjna z powodu oczekiwanej poprawy sytuacji finansowej chemicznej grupy (także w kontekście sprzedaży spółki zależnej Ciechu - Organiki Sarzyna). I faktycznie, w II kwartale 2014 r. zysk netto grupy wyniósł 20,6 mln zł i był wyższy od tego sprzed roku o 36 proc., zaś kwartał później sięgnął 29 mln zł, co oznaczało prawie czterokrotny wzrost wobec rezultatu wypracowanego w III kwartale 2013 r. Natomiast w ostatnim kwartale 2014 r. czysty skonsolidowany zarobek Ciechu przekroczył 111 mln zł, podczas gdy rok wcześniej grupa miała prawie 19 mln zł straty netto.
Praktyką przy odsprzedawaniu pakietu akcji, który daje kontrolę nad spółką giełdową, jest to, że cena znacząco przewyższa bieżącą wycenę rynkową. Ten bonus za kontrolę wynosi zazwyczaj jedną trzecią bieżącego kursu. W przypadku Ciechu wiosną 2014 r. cena za akcję powinna, przy tych założeniach, wynosić minimum 42 zł. Mimo to 20 marca zarząd Ciechu opublikował komunikat, w którym przytacza opinię swego doradcy finansowego, jakim był wtedy Banco Esprito Santo de Investimento. Czytamy w niej, że cena zaproponowana przez KI Chemistry jest ceną godziwą.
Jak dowiadujemy się z opublikowanego wczoraj wieczorem przez Telewizję Republika nagrania rozmowy Jana Kulczyka z jego bliskim współpracownikiem Piotrem Wawrzynowiczem, zdaniem tego drugiego sprzedający oczekuje 31 zł za akcję. W efekcie 29 maja 2014 r., dzień przed zakończeniem zapisów, firma KI Chemistry podniosła cenę właśnie do tego poziomu.
Na wezwanie odpowiedziało dwóch znaczących akcjonariuszy chemicznej firmy: Skarb Państwa, który odsprzedał nowemu inwestorowi wszystkie posiadane akcje Ciechu, czyli pakiet stanowiący ok. 37,9 proc. kapitału, oraz OFE PZU "Złota Jesień” (spółka zależna kontrolowanej przez MSP firmy ubezpieczeniowej PZU), który również sprzedał wszystkie akcje przedsiębiorstwa - w sumie 8,03 proc. całości. Pakiet należący do MSP kosztował zatem ok. 619 mln zł. Transakcje zamknięto 9 czerwca. W jej efekcie firma KI Chemistry stała się właściciele ok. 51,14 proc. akcji Ciechu.
Wcześniej jednak, w piątek 23 maja akcjonariusze chemicznej spółki zdecydowali o podziale zysku, wypracowanego przez nią w 2013 r. Do rozdysponowania było ok. 100,7 mln zł, z czego 59,6 mln zł przeznaczono na dywidendę (po 1,13 zł na papier). Z taką właśnie propozycją wystąpił przedstawiciel Skarbu Państwa.
Zarówno propozycja, jak i sama decyzja, była co najmniej dziwna: w firmie, która zaledwie kilka dni później miała zostać sprzedana, pozostawiono bowiem gotówkę w wysokości 41,1 mln zł. W przypadku mających nastąpić prywatyzacji podobnych decyzji się nie podejmuje. Faktycznie więc KI Chemistry zapłacił za przejęty pakiet akcji Ciechu o ponad 20 mln zł mniej, niż wynosiła formalna cena. Gdyby na dywidendę przeznaczono cały zysk netto Ciechu, Skarb Państwa uzyskałby 15,6 mln zł więcej.
Dodajmy też, że spółka Jana Kulczyka zdecydowała się na zakup akcji Ciechu, choć nie zostały spełnione dwa ogłoszone wcześniej warunki wezwania. Był to minimalny próg zapisów na sprzedaż, który miał wynieść minimum ok. 31,62 mln akcji, stanowiących 60 proc. kapitału spółki (zabrakło sporo, bo prawie 8,9 proc. ogółu papierów). Ponadto - jak poinformował pośredniczący w wezwaniu Dom Maklerski BZ WBK - WZA Ciechu nie powołało w skład rady nadzorczej spółki osoby wskazanej przez wzywającego, co miało być kolejnym warunkiem odpowiedzenia przez KI Chemistry na wezwanie.
Jak przewidywali analitycy to, że Ciech stał się spółką kontrolowaną przez prywatnego inwestora, przyczyniło się do wzrostu giełdowej wyceny przedsiębiorstwa. Wzrost kursu był bardzo duży. Na koniec 2014 r. wyniósł 37,5 proc. (31 grudnia za akcje Ciechu płacono na zamknięciu sesji 42,61 zł). Natomiast rok po transakcji papiery było warte 190 proc. tego, co zapłacił za nie IK Chemistry. Kurs jednak nadal rósł i osiągnął lokalny szczyt na początku sierpnia tego roku. Za akcje firmy płacono wtedy nawet 76,3 zł, czyli prawie 2,5 razy więcej niż wynosiła cena w wezwaniu.
W 2014 r. grupa Ciech wypracowała przy przychodach wynoszących ok. 3,24 mld zł, ponad 167 mln zł czystego zysku. Rok wcześniej przychody były wyższe, przekroczyły 3,5 mld zł, ale zysk znacznie niższy - zaledwie 49,4 mln zł. Rok 2012 Ciech zamknął z prawie 4,38 mld zł przychodów i stratą netto przekraczającą 430 mln zł.
Obecnie Prokuratura Apelacyjna w Warszawie prowadzi śledztwo dotyczące ewentualnych nieprawidłowości przy prywatyzacji Ciechu. Chodzi o możliwość niedopełnienia ciążących obowiązków i nadużycia udzielonych uprawnień w celu osiągnięcia korzyści majątkowej przez osoby zobowiązane do zajmowania się sprawami majątkowymi Skarbu Państwa w związku ze zbyciem przez SP w odpowiedzi na publiczne wezwanie KI Chemistry z grupy Kulczyk Investments 37,9 proc. akcji Ciech SA za kwotę nie mniejszą niż 619 mln zł, czym wyrządzono państwu szkodę majątkową w wielkich rozmiarach. Za takie czyny prawo przewiduje karę w wysokości nawet 10 lat pozbawienia wolności.
Komentarze (59)
Pokaż:
NajnowszePopularneNajstarszea niby jak mają prywatyzować?
Nie rozmawiać, nie kontaktować się, nic nie robić, aż samo się sprywatyzuje - tak?
To spróbujcie tak sprzedać swój samochód.
A z rozmów nie wynika, że ktoś wziął w łapę,
tak jak kiedyś pisowski minister sportu,
co to go aresztowali trochę później, już po wyborach (jakoś tak wyszło).
Dziwny zgon, bez komunikatu szpitala,szybki pochówek, córka tak po tej śmierci? tatusia balangowała że ochroniarze aż pobili ciekawskiego któremu wydawała się impreza za głośna.
Ta śmierć? tak w samą porę, jakby wiedział że już wiedzą i kwestią czasu jest gdy wielka kradzież się wyda.
Nie ma przypadków, są za to znaki.
Tylko żeby w tej trumnie kontroli nie robił NIK ze swym prezesem "dziewicem nieposzlakowanym".
Patrzysz - minister, a widzisz -złodziej.
A upośledzonego chłopaka za batonik do tiurmy. Prawo musi być. Byleby liczba się zgadzała, a zresztą no jak ministra wsadzić, wszak może nawa państwowa się zawalić. Minister,prezes NIK, były prezydent, były premier... można tak bez końca. No i ...jest - kamieni kupa.
Cena sprzedaży była niższa od rocznych zysków i dostali zwolnienie z podatków na kilka lat.
Polska dotąd nie będzie normalnym państwem - dokąd podsłuchanym w trakcie spiskowania przeciwko temu państwu gangsterom, sabotażystom i zdrajcom będzie przyznawany "status" pokrzywdzonych (poszkodowanych) i dopóki polski premier nie ogłosi otwartym tekstem z sejmowej trybuny, że jest zupełnie nieistotne z punktu widzenia polskiej racji stanu, kto, kiedy i w jaki sposób wszedł w posiadanie wiedzy o spisku przeciwko państwu, a istotne jest tylko to, że taki spisek został wykryty, a tenże premier gwarantuje, że ten spisek zostanie (albo że już został!) udaremniony, a spiskowcy posadzeni na ławie oskarżonych i skazani prawomocnym i nie podlegającym zakwestionowaniu wyrokiem!
A kara za zdradę stanu jest - jak wiadomo - tylko jedna i nie podlega negocjacjom!!!
Zwłaszcza w warunkach wojennego zagrożenia!
No i nie może to być taki premier tego "teoretycznego państwa" - który na swej konferencji prasowej na temat afery Amber Gold z udziałem własnego synalka miał czelność powiedzieć Polakom w oczy:
"Nie każde oszustwo jest przestępstwem!"...
Czy rozumiecie w pełni znaczenie tych jego słów:
"Nie każde oszustwo jest przestępstwem!"...?
Czy to do was dzisiaj dociera???
Bo wtedy niestety nie dotarło...
To są jego własne słowa wypowiedziane publicznie!
I nie znalazł się tam wtedy żaden chojrak, który by go ściągnął z mównicy, strzelił z liścia we wredny chytry i zakłamany ryj, zakuł w łańcuchy i wrzucił do lochu!
Nikt nawet o tym nie napisał ani nie zrobił rabanu w TV!!!
Zaden Tomasz Lis albo inny Jarosław Kuźniar..
Kraśkę i Durczoka z litości tylko wymienię z nazwiska!
Nawet żaden obecny tam dziennikarzyna drobniejszego płazu (a było tam tych cymbałów wielu!) nie zadał podstawowego w tej sytuacji pytania:
"Panie premierze! Czy to, co pan powiedział przed chwilą, to jest nowa obowiązująca od dzisiaj w polskim prawie karnym doktryna prawna, na którą można się powoływać z podaniem pana osoby jako źródła w przypadku przyłapania na oszustwie (na przykład podatkowym) - czy też jest to stworzony przez pana ad hoc wyjątek, który według pana obowiązuje tylko dzisiaj i tylko w odniesieniu do członków pana rodziny i pana osobiście?
Pytam - bo jako premier oszukał pan obywateli tego państwa wielokrotnie i zapewne chcieliby oni wiedzieć, które z pana oszustw można zakwalifikować jako przestępstwa, a których nie należy lub nie wypada?
Chcieliby oni też zapewne wiedzieć, czy zostanie pan pociągnięty za te swoje oszustwa, co to jednak podpadają pod kodeks karny, do odpowiedzialności karnej, czy też żywi pan nadzieję, że się panu upiecze?
A jeśli żywi pan takie nadzieje - to na jakiej podstawie?"
Chciałbym zobaczyć w Polsce chociaż jednego dziennikarza albo jednego prokuratora, który byłby zdolny zadać Tuskowi publicznie takie pytania i wyegzekwować odpowiedź!
Ale nie widzę!
Dlatego Polska moim zdaniem pozostanie krajem nienormalnym!
Bo - jak powiedział wspomniany tu premier - "polskość to nienormalność"
I - mimo, że to powiedział (a może właśnie dlatego?) - został w tym kraju zainstalowany jako premier!!!
Widocznie w Polsce tylko taki absurd jest czymś normalnym!