Pomysł o przeniesieniu produkcji części Dreamlinera i serwisu za granicę miał być prawdziwym novum w polityce Boeinga. Teraz amerykańscy analitycy szacują, że łączny koszt programu 787 przekroczy 12 miliardów dolarów. Dwukrotnie więcej, niż planował na to wydać Boeing. W dużej mierze to efekt przeniesienia produkcji za granicę.

Reklama

Dotychczas swoje samoloty koncern w większości konstruował za pomocą amerykańskich inżynierów i pracowników. Strategia budowy Dreamlinera była zupełnie odwrotna. Zakładała, że outsoursing i offshoring miał być używany w 70 proc. procesu produkcji samolotu. Do konstrukcji Dreamlinera Boeing zaangażował aż 50 dostawców pierwszego szczebla.

Miało to przyczynić się do redukcji kosztów i przyśpieszyć proces produkcji maszyn. Jednak to co się sprawdza w przypadku producentów kawy, okazało się być strzałem w kolano w przypadku Boeinga. Koncern sam wielokrotnie przyznawał się zastosowanie outsourcingu i offshoringu w projekcie 787 było błędem.

Przyczyną jednej z największych wpadek Dreamlinera okazały się problemy z akumulatorami litowo-jonowymi, wyprodukowanymi przez japońską GS Yuasa. Jak wykazała japońska prasa, firma już wcześniej była winna kilku błędów. To właśnie z jej powodu koncern Sony był zmuszony wycofać baterie wyprodukowane przez GS Yuasa ze swego sprzętu.

Według oceny analityków, Boeing choć miał pewien nadzór nad pracą swoich bezpośrednich kooperantów, jednak nie był w stanie skontrolować ich poddostawców. Zdarzało się, że zamówione części nie pasowały do siebie, a podwykonawcy zlecali swoje prace innym podwykonawcom. Z tego powodu ciągle dochodzi do znaczącego opóźnienia dostaw maszyn. Boeing wielokrotnie musiał przejmować zadania lub wspomagać partnerów finansowo.