Dla klientów oznacza możliwość kupienia sprzętu taniej niż obecnie średnio o 10 proc. Takiej wielkości upusty przewidują bowiem producenci oraz sieci handlowe. Trzeba jednak uważać, bo będą także chcieli wyczyścić magazyny z niepopularnych modeli. Wyprodukowaliśmy odbiornik specjalnie dla kibiców. Jest to prosty model LCD z podświetleniem LED, którego najważniejszą cechą jest poprawne wyświetlanie dynamicznych scen, co ma ogromne znaczenie w sporcie. Nasza sugerowana cena takiego 40-calowego odbiornika to 2,7 tys. zł. Przewidujemy, że w sklepie na półce będzie sprzedawany za 200 zł mniej – mówi Grzegorz Stanisz z Samsung Electronics Polska.
Jak dodaje, jeszcze taniej można będzie nabyć ten odbiornik w wersji 32-calowej. Cena na półce w sklepie może spaść do 1,7 tys. zł z sugerowanych 2 tys. zł. Inne firmy także szykują obniżki. 40-calowego LED Full HD Sharpa można kupić za niespełna 1900 zł. Co więcej, w tej cenie znajdziemy już niektóre modele telewizorów 3D. Producenci postawili też na produkcję tanich telewizorów o dużych ekranach. 60-calową plazmę, której sugerowana cena to ok. 5,5 tys. zł, będzie można kupić przed Euro za niepełne 5 tys. zł. Jeszcze rok temu takie telewizory kosztowały powyżej 10 tys. zł, ale te modele nie są naszpikowane wymyślnymi funkcjami.
Potanieć ma też kino domowe. Dziś za proste modele z czterema wysokimi głośnikami trzeba średnio zapłacić 1 – 1,1 tys. zł. Podczas planowanych promocji ich cena może spaść do 800 zł. Na klientów w sklepach nie czekają jednak wyłącznie promocje cenowe. Otrzymać też będzie można dodatkowe akcesoria czy wziąć udział w konkursach z atrakcyjnymi nagrodami. Firma LG już zapowiedziała, że każdemu, kto kupi telewizor z nowej linii LG Cinema 3D, da odtwarzacz Blu-ray 3D gratis (jeśli na odbiornik wyda wyda przynajmniej 7 tys. zł). Inne rodzaje promocji to bilety na imprezy sportowe czy 90-dniowy dostęp do płatnych kanałów telewizji internetowej przy kupnie odbiorników, które mają taką możliwość.
Klienci będą mogli przebierać też w sprzedawanym po okazyjnych cenach AGD. Maj i czerwiec to miesiące, kiedy sprzedaje się najwięcej lodówek i zamrażarek, ale też wysoka jest sprzedaż pralek i wyposażenia kuchennego. Firmy mają jednak świadomość, że wielu klientów stanie przed wyborem: telewizor czy pralka? A może lodówka? I boją się, że klienci przy zakupach będą bardziej kierowali się piłkarskimi emocjami niż rozsądkiem.
Reklama
Przewidujemy taką ewentualność, która może osłabić tempo wzrostu osiągnięte w I kwartale roku. Rynek wzrósł wtedy o 15 proc. pod względem wartości, co jest zasługą nie tylko większego popytu na drogie urządzenia, lecz także większej o 5 proc. liczby sprzedanych produktów – tłumaczy Wojciech Konecki ze stowarzyszenia CECED. W zeszłym roku Polacy na AGD wydali 4,8 mld zł. Dlatego producenci sprzętu domowego muszą skutecznie konkurować nie tylko między sobą, lecz także z rynkiem RTV. Stawiają na radykalne przeceny. Potwierdza to Wioletta Batóg z Media Saturn Holding Polska. – Już teraz można kupić pralkę w klasie energetycznej A+ za 799 zł. A na tym się nie skończy – dodaje. I faktycznie, bo producenci AGD chcą powrócić do promocji z czasów ostatnich mistrzostw świata w piłce nożnej, kiedy sprzedawane lodówki i pralki były wypchane po brzegi napojami lub środkami czyszczącymi.
Eksperci przestrzegają jednak, by robiąc zakupy w najbliższych dniach, być ostrożnym i zastanowić się, czy gra jest warta świeczki. Szczególnie gdy klient decyduje się na zakup nowego odbiornika lub odtwarzacza, gdy stary jeszcze działa. Sprzęty tego rodzaju bardzo szybko tracą na wartości. A to oznacza, że za parę miesięcy telewizor i kino domowe będzie można razem mieć w cenie, za jaką obecnie oferowany jest sam odbiornik. Ale to nie jedyne niebezpieczeństwo. Niska cena często też kryje niskiej jakości sprzęt albo taki, który jest już wycofywany z obrotu lub długo zalega w magazynach. Zatem zamiast zyskać, możemy stracić, wstawiając do domu kolejnego grata. Trzeba być czujnym w gąszczu promocji.