Z danych Eurostatu wynika, że pod względem tempa obniżania deficytu nasz kraj jest w ścisłej czołówce. Choć najlepsi są ci, którzy są na celowniku Komisji Europejskiej, jak Irlandia, Węgry czy Portugalia. Tyle że Irlandczycy nawet mimo spadku deficytu o ponad 18 pkt proc. PKB w ciągu roku nadal mają dziurę, rzędu 13 proc. PKB.
Polska zmniejszając deficyt o 2,7 pkt proc. PKB, może się porównywać do takich krajów jak Łotwa (4,7 pkt proc. PKB), Niemcy (3,3 pkt proc. PKB) i Słowacja (2,9 pkt proc. PKB). Za nami znalazły się m.in. Francja, Austria i Wielka Brytania. W każdym z nich deficyt zmniejszono o 1,9 pkt proc. PKB. Choć Brytyjczycy nadal mają z nim duży problem w ubiegłym roku wyniósł 8,3 proc. PKB.
Choć spadł wpływ z VAT
Skąd tak duże zmniejszenie deficytu? Rząd w ubiegłym roku zdecydował się na ograniczenie transferów do otwartych funduszy emerytalnych. Deficyt podsektora ubezpieczeń społecznych ostatecznie wyniósł 0,1 proc. PKB. To lepiej, niż prognozowano (miało być 0,17 proc. PKB).
W porównaniu z poprzednim rokiem poprawa jest jeszcze bardziej wyraźna. W 2010 r. deficyt w ubezpieczeniach społecznych wynosił bowiem 0,2 proc. PKB.
Lepszy wynik zanotował też sektor centralny, który obejmuje m.in. budżet państwa. Zamiast 4,81 proc. PKB deficyt w nim wyniósł 4,28 proc. PKB. To efekt niższych wydatków. Ich wartość wyniosła 43,6 proc. PKB, a nie 45,5 proc. PKB.
Rząd szukał w ubiegłym roku także dodatkowych wpływów do kasy państwa, np. zwiększając główną stawkę VAT – ale w wyniku dochodów tego nie widać. Były one niższe od planu o 1,4 pkt proc. PKB.
Za to wynik samorządów jest nieco gorszy od oczekiwanego. Deficyt wyniósł 0,73 proc. PKB zamiast spodziewanych 0,65 proc. PKB – co może być argumentem dla zwolenników wprowadzenia reguły wydatkowej dla tego sektora.
– Reguła samorządowa jest potrzebna, można dyskutować jej formę. Tendencje z ostatnich lat widoczne w finansach samorządów są argumentem za jej wprowadzeniem – mówi Piotr Kalisz z banku Citi Handlowy.
Ograniczenie wydatków w samorządach to jeden z warunków kontynuacji spadku deficytu finansów w kolejnych latach. Resort finansów uważa, że uda się go ograniczyć do 2,9 proc. PKB już w tym roku. W 2015 r. może to być nawet 0,9 proc. PKB. Jest jednak druga strona medalu: nałożenie smyczy na samorządowe wydatki może oznaczać hamowanie ich inwestycji. Urszula Kryńska, ekonomistka Banku Millennium, dodaje, że cięcie wydatków, które zapowiada MF, oznacza mniejsze nakłady na inwestycje publiczne. – Z tym trzeba się pogodzić. Rząd ma nadzieję, że to przedsiębiorcy przejmą główną rolę w finansowaniu inwestycji i to dzięki nim wzrost gospodarczy zostanie podtrzymany. To ma sens, bo przerwa w inwestycjach przedsiębiorstw trwa już dość długo – mówi Kryńska.
Nie zmusisz inwestora
Piotr Kalisz dodaje, że nawet za cenę wolniejszego tempa wzrostu rząd powinien kontynuować walkę z deficytem. Czas stymulowania gospodarki wydatkami publicznymi, co wiąże się z większym zadłużeniem, minął. – W pewnym sensie nasza gospodarka rosła na sterydach, bo część wzrostu wiązała się z zadłużaniem. Trzeba sobie zdawać sprawę, że są pewne limity wzrostu długu. Sterydy trzeba odstawić – mówi. Ekonomista zaleca w związku z tym ostrożność w prognozowaniu wzrostu w kolejnych latach.
– Jesteśmy bardziej sceptyczni od Ministerstwa Finansów. Konsolidacja fiskalna może oznaczać wyhamowanie tempa wzrostu. Przedsiębiorców nikt nie zmusi do inwestowania, jeśli ci nadal będą źle oceniać perspektywy gospodarki – mówi Piotr Kalisz.
MF ocenia, że po 2,5-proc. wzroście PKB w tym roku gospodarka przyspieszy do 2,9 proc. w 2013 r. W 2015 r. będzie już rosła w tempie 3,8 proc. PKB.